Crème de la crème szczypiorniaka. Gwardia po karnych pokonała Azoty Puławy

Crème de la crème szczypiorniaka. Gwardia po karnych pokonała Azoty Puławy

Trzecie zwycięstwo od początku sezonu (komplet) odniosła swojej hali Gwardia Opole. Tym razem porzeczka wisiała wyżej i do wyłonienia wygranego starcia z Azotami Puławy, trzeba było rzutów karnych.

 

Przez godzinę w Stegu Arenie trwała obusieczna wymiana ciosów. Na początku goście dwie bramki byli z przodu, lecz po trafieniu Antoniego Łangowskiego, nim upłynął pierwszy kwadrans, ludziom Bartosza Jureckiego udało się wyjść na pierwsze w tym meczu prowadzenie (9:8).

 

To był świetny zryw opolan. Pomiędzy 11 a 18 minutą rzucili oni pięć goli przy jednym puławian. W 25 minucie ich trener Sergiej Bebeszko wziął czas i w końcówce jego podopieczni odwrócili kartę. Szkoda, że minutę po tym do pustej bramki nie wcelował Mateusz Jankowski.

 

Zamiast 14:12, zrobiło się raptem po 13, kiedy Jakubowi Ałajowi wsadził do siatki Tobiasz Górki. Bramki bardzo aktywnych Piotra Jarosiewicza i Kacpra Adamskiego, korzystnie zamknęły Azotom odsłonę numer jeden, prowadzili bowiem 18:16.

 

Na kapitalne wejście “Gwardzistów” w drugą połowę i trzy z rzędu bramki, przyjezdni odpowiedzieli tym samym. Zaczęła się prawdziwy bój wet za wet. W naszych szeregach znów brylował Piotr Jędraszczyk, który nękał rywala z każdej niemal pozycji, a przy tym nie mylił się z karnych.

 

W 56 minucie Maciej Zarzycki obronił karniaka Wiktora Kawki, a mógł to być przełomowy moment zawodów. Na tablicy paliło się 30:28, lecz Azoty miały w swych szeregach odpowiednika Jędraszczyka. Jarosiewicz najpierw trafił z 7 metrów, a chwilę po tym zatańczył na skrzydle i zrównał stan spotkania.

 

W ostatniej minucie obaj szkoleniowcy poprosili o przerwę, by ułożyć tę decydującą o wygranej akcję. Nic z tego nie wyszło. Gospodarze przekroczyli liczbę podań, zaś przybyszy faulem powstrzymał Jankowski i skończył rywalizację z czerwoną kartkę.

 

Rzuty z 7 metrów stanęły więc przed oczami. Ałaj obroni już drugi, w którym pomylił się… Jarosiewicz(!), a że jego koledzy rzucali bezbłędnie, Gwardia wygrała tę wojną nerwów. Roman Czyczkało trafił po raz piąty i widowisko przez duże “W” skończyło się wielką euforią miejscowych.

 

 

Gwardia Opole – Azoty Puławy 30:30 (16:18) karne 5:3

 

Raport