
Jastrzębski wygrał w Hali Azoty i jest o krok od tytułu
Bez względu na to, jak to się wszystko skończy, to faktem jest, że trafili na siebie rywale godni siebie i swojej marki, dwie najlepsze drużyny Starego Kontynentu, jakby kto zapomniał. Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle żeby wyrównać stan rywalizacji o mistrza Polski, musiała się z Jastrzębskim Węgiel nieźle poobijać, a i tak się nie powiodło.
W pierwszym secie gospodarze drugiego meczu w wyścigu o tytuł, kilka razy prowadzili różnicą trzech punktów, ale i tak rozstrzygnąć go musieli grą na przewagi. Dwa bloki, najpierw Łukasza Kaczmarka, a chwilę później Bartosza Bednorza przeciągnęły partię na naszą stronę i dały odpór znakomicie dysponowanemu nad siatką Tomaszowi Fornalowi.
W drugie odsłonie pretendenci do złotych medali szli łeb w łeb. Dopiero sama końcówka przesądziła o doprowadzeniu do remisu. Grupa Marcelo Mendeza wygrał po prostu trzy ostatnie piłki, które zwieńczył as serwisowy Stephena Boyera.
Jastrzębianie zaczęli na dobre hasać w partii numer cztery. Przy stanie 4:8 trener Tuomas Sammelvuo poprosił o przerwę. Niewiele to wniosło, gdyż jastrzębianie po prostu odpłynęli w oczach. Na poziomie turbo funkcjonowało u nich wszystko. Pierwszy w tym meczu punkt Emi Tervapottiego skoczył tę “rzęź niewiniątek”.
Czwarte podejście okazało się ostatnim. “Trójkolorowi” znów zbierali łupnia. Po kapitalnym bloku Benjamina Tonuttiego Jastrzębski pędził już 10:4. W środkowej części seta udało się co nieco odrobić, ale tak naprawdę mało kto wierzył, że przy tak dysponowanym przeciwniku, uda się w sobotę cokolwiek osiągnąć. MVP zawodów został bezdyskusyjnie Fornal.
Trzeci mecz już 10 maja, oczywiście w Jastrzębiu-Zdroju. Ostatni?
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Jastrzębski Węgiel 1:3 (26:24, 22:25, 15:25, 19:25)