
Miłe przewidywalnego początki. Gwardia Opole bardzo się starała z Wisłą Płock
Przed Gwardią Opole stało w niedzielny wieczór arcytrudne wyzwanie w postaci konfrontacji z Wisłą Płock. Urwanie jej czegoklwiek, bądź hegemonowi polskiego szczypiorniaka – dziś Industrii Kielce – zawsze należało do zadań typu: Mission Impossible.
Nie inaczej było i tym razem, lecz ekipa Bartosza Jureckiego pozostawiła po sobie całkiem przyjemny zapach. “Gwardziści” – bez dwóch zdań – zaskoczyli utytułowanych rywali i w początkowej fazie meczu, po trafieniu Michała Milewskiego, prowadzili 3:1.
Za chwilę z 7 metrów w słupek rzucił Tin Lucin i wydawało się, że niebiosa nad niepokonaną od początku sezonu twierdzą Stegu Arena czuwają. Nic z tego. Już po kwadransie dowódca “Szrek” wziąć musiał pierwszy czas, po tym, jak przyjezdni machnęli 4 gole z rzędu.
Co zrobić… Nasi faworytem nie byli, więc zaczęli obrywać. Już w 24 minucie Lovro Mihić zapalił na tablicy 6:12. Wiadomym się stało, że w tym meczu opolanie będą już tylko gonić. Zanim obie ekipy usłyszały sygnał na przerwę, Mateusz Wojdan skorygował stratę do 4 “oczek”.
Zmiana stron oblicza zawodów nie zmieniła. Na parkiecie brylował Słoweniec Miha Zarabec, ale i w defensywie gości wspomagał stojący między słupkami Marcel Jastrzębski. 10 minut przed końcem stało już 24:16 dla przybyszy, ale…
Pogromu nie było. Nasi w ostatnich 120 sekundach rzucili 4 bramki po sobie, a “karniaka” w międzyczasie spartolił Daszek. Bardzo dobry występ zaliczył w opolskich barwach Fabian Sona, który skończył całą zabawę z wicemistrzem Polski.
Gwardia Opole – Orlen Wisła Płock 25:30 (9:13)
Gwardia: Ałaj, Machler – Sosna 7, Jędraszczyk 5, Jankowski 3, Wojdan 3, Milewski 2, Wandzel 2, Łangowski 1, Monczka 1, Stempin 1, Czyczykało, Kawka, Hryniewicz, Scisłowicz
Raport