
Niedzielny podwieczorek z ZAKSĄ. GKS Katowice bez szans w Hali Azoty
Siatkarzom Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle czasami potrzeba odrobinę czasu na to, żeby złapać właściwy rytm. Właściwy, czyli taki, który wraz z upływającym czasem nie pozostawia cienia wątpliwości, kto rządzi na parkiecie oraz nad i pod siatką. Dokładnie tak było w niedzielę.
Oglądając popisy mistrzów Polski z GKS-em Katowice, nie trzeba było machać szalem i niepotrzebnie krzyczeć. Wystarczyło rozsiąść się wygodnie w fotelu i podstawić eklerkę z kawusią. No, może z wyjątkiem pierwszego seta, w którym 12 drużna w tabeli PlusLigi działała bardzo ambitnie.
Katowiczanie bardzo długo dotrzymywali naszym kroku. As serwisowy Jakuba Szymańskiego dał im nawet prowadzenie 16:14, ale to były wszystkie tego dnia zapędy GKS-u. “Trójkolorowi” właśnie wtedy przejęli całkowicie inicjatywę i pociągnęli ku końcowi już po swojemu.
Bardzo dobrze w mecz wszedł Bartosz Bednorz i to właśnie jego piłka skończyła do 22, pierwszą i zarazem najtrudniejszą dla gospodarzy batalię. Bednorz wybrany został zresztą MVP całych zawodów, a ustrzelił punktowe “oczko”, przy 70 procentowej skuteczności w ataku.
O dwóch następnych odsłonach napiszemy tylko tyle, że się odbyły. No może jeszcze to, że wspomniany wyżej Szymański (12), okazał się najlepiej punktującym w ekipie przyjezdnych.
Spoglądając na kalendarz ZAKSY, to można się tylko złapać za głowę. Już za trzy dni Perugia, a w prima aprilis Jastrzębski. Następna Perugia… pięć dni później. Chyba warto było oddać się tej niedzielnej sjeście, przed tym co nas czeka już za chwilę.
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – GKS Katowice 3:0 (25:22, 25:14, 25:16)