
Postawcie mu piwo! Były zawodnik Odry ratuje ją przed strefą spadkową
Po przegranej Odry Opole w Niepołomicach z Puszczą, pozostało tylko śledzenie losów spotkania Skra Częstochowa – GKS Tychy. Wynik tego meczu decydował o tym, czy niebiesko-czerwoni znów zakotwiczą pod spadkową kreską Fortuna 1. ligi.
Od razu przypomnimy, gdyż wcale tak być nie musiało. 22 kwietnia OKS pod Jasną Górą gospodarzy miał na przysłowiowym widelcu. Załoga Adama Noconia po golu Konrada Nowaka od 25 minuty pewnie prowadziła i wystarczyło pójść za ciosem.
Niestety. Po zmianie stron nasi całkowicie oddali inicjatywę i Piotr Nocoń kwadrans przed końcem wyrównał. Odra miałaby dziś zamiast 33, punktów 35, Skra tylko 30, a nie 31. Dlatego tak ważny był niedzielny rezultat zawodów przy Loretańskiej.
Tam bardzo długo żadna z drużyn nie potrafiła otworzyć wyniku, lecz w końcu stało się i w opolskich domostwach oraz zagrodach zapanował wystrzał radości, bowiem to goście, w 69 minucie, objęli prowadzenie.
Mateusz Czyżycki na placu gry pojawił się niecałe 120 sekund wcześniej. Później pobiegł środkiem za akcją, którą rozprowadził na lewej stronie Patryk Mikita i przyłożył do “pustaka”. Rezultat już się nie zmienił i “Oderka” dalej wisi sobie nad czerwoną strefą.
To oczywiście i absolutnie przypadek, ale Czyżycki fanom opolskiego klubu jest doskonale znany. Dziś 25-letni pomocnik, na Oleską 51 przybył wiosną 2018 roku i spędził w Opolu następne dwa sezony. W barwach Odry wykręcił 65 meczów, w których prawie za każdym razem był podstawowym zawodnikiem. Może warto puścić mu kurierem co najmniej czteropaka?
Fart z Częstochowy wcale nie oznacza tego, że kłopoty Odry w kwestii pozostania na zapleczu ekstraklasy już się skończyły. Pan Mateusz pomógł przede wszystkim swojej ekipie, która katapultowała na jedenasty plac w tabeli. Najbliższe staracie ze Stalą Rzeszów może poważnie oddalić widmo degradacji naszego pierwszoligowca. Trzeba je tylko wygrać.