
Równo z syreną. Dobry mecz Gwardii w Ostrowie, ale punktów zero
Mecze wyjazdowe jak widać nie są w tym sezonie specjalnością Gwardii Opole. Trzecie podejście – trzecia porażka, choć w ostatnią sobotę z KPR-em Ostrovią było bardzo blisko, najbliżej…
Rozstrzygająca wynik meczu akcja wydarzyła się w ostatniej sekundzie spotkania. – Cały mecz grałem słabo. Miałem pretensje do samego siebie. W ostatniej akcji jednak nie było kalkulacji. Przy pierwszej próbie zostałem uderzony w rękę. W drugiej udało mi się trafić do siatki. Cieszę się, że mogłem zapewnić mojej drużynie wygraną – mówił dla Orlen Superligi, Ksawery Gajek, zdobywca najważniejszej w sobotę bramki.
Zanim miejscowych dopadła zwycięska euforia, na parkiecie oglądaliśmy zrywy obu drużyn, gdyż te zdobywały bramki seriami. Tak, jak na przykład Łukasz Gierak, który bombardował “Gwardzistów” cztery razy z rzędu, co 60 sekund, i wyprowadził swój team na 19:14.
Opolanie – a jakże – odpowiedzieli jeszcze lepiej. Rzucili 6 goli niwelując stratę, by za chwilę za sprawą Mateusza Jankowskiego wyjść jednym trafieniem na prowadzenie. Zryw ten kosztował naszych jednak sporo sił i do końca zawodów trwała już regularna wymiana potencjałów.
Gospodarze w końcówce odskoczyli na dwie bramki, lecz nie dali rady utrzymać tej przewagi. Po rzucie Mateusza Wojdana na tablicy zapalił się remis po 27 i bardzo dobrze odbijający tego wieczora Jakub Ałaj mógł wycierać ręce do karnych. No, ale wydarzyło się to, co opisaliśmy na samym początku.
Arged Rebud Ostrovia Ostrów Wielkopolski – Gwardia Opole 28:27 (14:13)