Może i spadną, ale za takie boje trzeba kochać LZS Starowice

Może i spadną, ale za takie boje trzeba kochać LZS Starowice

LZS-owi Starowice chyba leży ten przeciwnik. Na inaugurację rozgrywek opolski beniaminek grupy 3 III ligi zremisował u siebie z Wartą Gorzów Wielkopolski 2:2. W ostatnią sobotę także, ale tym razem wynik się podwoił. Spotkanie grane było awansem rundy rewanżowej.

 

Dla wielu obserwatorów starowiczanie już spadli. Są oczywiście ku temu podstawy, żeby tak myśleć. Załoga Jakuba Reila ma w tej chwili 7 punktów straty do pierwszego miejsca nad strefą spadkową, więc runda rewanżowa nieść będzie wielkie wyzwanie utrzymania się.

 

Tutaj zawsze szukamy pozytywów występów naszego debiutanta w lidze makroregionalnej. Prawie za każdym razem chwaliliśmy w tym miejscu LZS, gdyż dzielnie walczył, ale z reguły przegrywał. Tym razem po heroicznym boju udało się wywieźć z terenu wyżej notowanego rywala punkt, ale żeby to uczynić, należało wbić mu aż 4 gole!

 

Wszystko zaczęło się w 26 minucie. Składną akcję całego zespołu wykończyli Dawid Rudnik i Adam Setla, który dobre podanie kolegi zamienił na gola, bardzo ładnym uderzeniem z 16 metrów – pod samą “poprzekę”. Generalnie spotkanie było bardzo otwarte, ale chyba o to w tym wszystkim chodzi.

 

Prowadzenia do zmiany stron nie udało się utrzymać. W doliczonym już czasie gry pierwszej osłony Karol Gardzielewicz znalazł sposób na pokonanie Kamila Korczaka. Po dobitce, gdyż pierwszy strzelał Paweł Krauz. Wszystko zaczęło się od nowa.

 

Przyjezdni odzyskali prowadzenie w 60 minucie. – Taki nudny dzień w pracy – komentował swoje trafienie Leszek Nowosielski. Pomocnik LZS-u z milimetrową precyzją zmieścił piłkę tuż przy słupku, mierząc zza szesnastki. “Czerwona latarnia” rozgrywek zaczęła dyktować warunki, co musiało miejscowych wprowadzić w pewne osłupienie, ale wzięli się oni do roboty.

 

Bohaterem następnych minut został Kamil Walków, który w kilkadziesiąt sekund wyprowadził ludzi Mateusza Konefała na pierwsze tego popołudnia prowadzenie. Najpierw przystawił głowę, a za chwilę trafił z 14 metrów z zastawki Krauza.Wszystko wydarzyło się w krótkiej czasoprzestrzeni 64 i 65 minuty.

 

Diabli wiedzą, co byłoby dalej, gdyby za drugą żółtą kartkę w 77 minucie “Warciarzy” nie osłabił Adrian Bielawski. Niecałą minute po tym, po kornerze klatką piersiową do wyrównania doprowadził Kacper Dachnowski. Wzajemnie opukiwanie się miało się więc w najlepsze.

 

Mimo osłabienia sił i środków, gorzowianie zdołali znów być z przodu. W 84 mince bezpośrednio z wolnego bramkę pozyskał Igor Lewandowski i zaczęła się miejscowa “obrona Częstochowy”. I w tym miejscu należy przed Starowicami rozłożyć wielki dywan ambicji i determinacji.

 

W drugiej minucie czasu ekstra znakomicie zachował się Elton, który zgrał futbolówkę do Dachnowskiego, a ten palnął nie do obrony w długi róg. Gol wart w sobotę był “tylko” punktu, ale niesie pewną nadzieję na wiosenne występy LZS-u.

 

Warta Gorzów Wielkopolski – LZS Starowice 4:4 (1:1)

 

Bramki: Karol Gardzielewicz 45+2 , Kami Walków 64, 65, Igor Lewandowski 86 – Adam Setla 26, Leszek Nowosielski 60, Kacper Dachnowski 78, 90+2