Pięć setów po ćwierćfinał. ZAKSA wstała z martwych i gra dalej w Lidze Mistrzów

Pięć setów po ćwierćfinał. ZAKSA wstała z martwych i gra dalej w Lidze Mistrzów

Kiedy rozpoczynał się ostatni występ Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w fazie grupowej Ligi Mistrzów Europy, znany już był rezultat meczu Ziraat Bankasi Ankara – Olympiakos Pireus. Turcy zadali kłam wszelkim teoriom spiskowym i pewnie rywala wypunktowali.

 

Przy takim obrocie sprawy wygrana z Knack Roeselare gwarantowała ZAKSIE awans do fazy ćwierćfinałowej. Gdyby podopieczni Tuomasa Sammelvuo prezentowali ostatnio taką formę, jak podczas pierwszego spotkania w Belgii, które wygrali 3:2, o los obrońcy tytułu należałoby być w pełni spokojnym.

 

– Do póki piłka w grze będziemy się starali się wygrać re spotkanie. Osobiście uważam, że jesteśmy zespołem lepszym. Po prostu gdzieś nasza gra się zagubiła. Straciliśmy pewność siebie. Natomiast wystarczy oddać serce na boisku. Trochę takiej sportowej złości, motywacji i jestem przekonany, że jesteśmy w stanie, jak najbardziej wygrać to spotkanie – mówił dla ogólnopolskich mediów atakujący, Barłomiej Kluth.

 

Ostatnie dokonana optymizmem nie napawały. ZAKSA przegrała cztery ostatnie mecze w lidze i w pucharach, więc starcie z outsiderem grupy budziło uzasadniony niepokój. Potwierdził to przebieg pierwszego rozdania, w którym gospodarze byli z przodu tylko raz, i to na samym początku. Przy 15 swym punkcie jakby się zatrzymali.

 

Po zablokowanym ataku Bartosza Bednorza rywal odskoczył na 21:15. W końcówce, po serii trzech bloków z rzędu Daniela Chitigoi, zrobiło się nawet 21:23, lecz ten sam “Chiti” zepsuł zagrywkę i drużna z Beneluxu objęła prowadzenie w meczu.

 

Drugi set szedł podobnym rytmem, dopóki przyjezdni znów nie zaczęli budować przewagi. Wieźli już 13:10, lecz w polu serwisowym stanął Łukasz Kaczmarek, posłał dwa asy po osobie, i to ZAKSA za chwilę była przodownikiem. Obie ekipy zaczęły okładać się na przemian, do czasu…

 

Na finiszu seta nastąpił totalny przestój “Trójkolorowych”, których tym razem hibernacja dotknęła przy stanie 19:20. Do końca seta nie wygrali oni już piłki, zaś prawdziwym ich katem okazał się młócący z serwisowego pola Seppe Rotty. 0:2, i trzykrotny klubowy mistrz Starego Kontynentu zawisł w tym momencie na włosku.

 

W partii numer trzy znów oglądaliśmy bardzo wyrównane zawody i okładanie się punkt za punkt. No, ale znów na zagrywce pojawił się Rotty i dwa razy przymierzył w Erika Shoji. Wydawało się, że Knack pójdzie znów za ciosem, gdyż na tablicy zapaliło się 12:15. Bałagan udało się na szczęście posprzątać i Steven Vanmedegael przy 17:16 wziął pierwszy w tym secie czas.

 

Postronki nerwów zaczęły dygotać, a ci znów szli “oko za oko”. Setbola jako pierwsi wywalczyli miejscowi, a zaraz po tym Vanmedegael zaprosił swych podopiecznych na drugą przerwę. Chitigoi posłał piłkę na pół siatki i rozpoczęła się gra na przewagi. Życie uratował naszym podwójny blok Bednorza z Dmytro Paszyckim. ZAKSA wstała z martwych!

 

Trzy długie sety czekała kędzierzyńska publiczność na “tę” ZAKSĘ, która całkowicie zdominowała czwartą odsłonę. Dobrze działało łapanie blokiem, ale i wyraźnie rozegrał się Chitigoi. 25:16, czyli nie było co z Belgów zbierać. Tie-break zaczynał układać się doskonale.

 

Szkoleniowiec gości bardzo szybko poprosił o timeout, bo już przy stanie 4:1. Jego ludziom udało się odrobić zaległości i uzyskali nawet prowadzenie 9:8. Ataki z obu strom szły głównie przez środek i zanosiło się na dłuższy pobyt w Hali Azoty. Do tego tym razem nie doszło.

 

Źle serwis pokierował Pieter Coolman, po czym losy widowiska wziął w swoje ręce Bednorz. Najpierw znów do spółki z Paszyckim przyblokowali Rottego, po czym huknął on nie do obrony z lewej flanki. Bednorz został MVP całych zawodów. Wielka ulga zapanowała tego wieczora w Kędzierzynie-Koźlu.  

 

Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Knack Roeselare 3:2 (22:25, 19:25, 27:25, 25:16, 15:12)

 

Raport