Polowanie na “Lachę”. Nietuzinkowy piłkarz zakończył karierę

Polowanie na “Lachę”. Nietuzinkowy piłkarz zakończył karierę

Kiedy na skrzyżowaniach zapalają się zielone światła, wiadomo, że przez ulice Bytomia szusuje Marcin Lachowski. 40-letni piłkarz nożny rodem z Krapkowic zakończył właśnie swoją „zawodową” przygodę z piłką. Tam on był Messim, Ronaldo, Lewandowskim oraz Modrićem i każda sprzedawczyni bytomskiej kalarepy wie, kto to jest „Lacha”!

 

Szkoda, że piłkarz do lamusa odszedł z Polonii Bytom, a nie z któregoś z opolskich klubów, ale kto wie, czy nie dokończy on futbolowego dzieła właśnie na Opolszczyźnie, ale o tym za chwilę. Wychowanek Otmętu Krapkowice podczas swojej kariery przeżywał różne koleje losu. Oczywiście najpierw – jako wielka nadzieja – trafił do Odry Opole, by po czterech latach wylądować w Zagłębiu Sosnowiec. To właśnie wtedy Lachowski nagrabił sobie przy Oleskiej.

 

Podczas jednego z meczów, kiedy Zagłębie przyjechało do Opola pauzował, ale stanął w sektorze kibiców gości, co nie umknęło oku fanów niebiesko-czerwonych. Od tego momentu okrzyknięty został „zdrajcą”. Nawet wtedy, kiedy „Oderka” odbijała się po bankructwie OKS-u, pojawił się temat jego powrotu, ale okoniem stanęli „kibole klubu” i gary się pobiły.

 

Bytomskie osiem i pół sezonu wyniosło pana Marcina na sam szczyt bytomskiej piłki. Lata mijały, a Lachowski nadal imponował jej opanowaniem, zachwycał sprytem i charakterem. Zresztą, niezliczoną ilość razy to właśnie on zapewniał w końcówkach meczów wygraną swojej drużyny. Nikt tak jak on nie potrafił wymusić na rywalu błędu w polu karnym, po którym sam, jako poszkodowany, wymierzał sprawiedliwość z 11 metrów.

 

Swój ostatni mecz w barwach Polonii Lachowski rozegrał w naszym województwie, a było nim trzecioligowe starcie ze Stalą Brzeg. Tam też „szpalerkiem” oficjalnie podziękowano mu za występy. Już chwilę po tym Lachowski zaczął przyjmować niedwuznaczne oferty kontynuowania futbolowej pasji, już za przysłowiową kiełbasę i na tę chwilę nie może się od nich opędzić.

 

Bardzo pragmatyczny okazał się na przykład trener, były piłkarz i kolega „Lachy” z boiska, Adrian Pajączkowski, teraz trener MKS-u Gogolin. Podczas jego ostatnich urodzin, w styczniu br., dał mu w prezencie in-blanco deklarację amatora, podpisaną przez prezesa klubu. No bo prawda jest taka, że wszystko od 4 ligi w dół Lachowski wciągnie jedną dziurką od nosa i idziemy o zakład, że mimo wieku inżyniera Karwowskiego, jeszcze o nim usłyszymy.

 

Fot. opolskienews.pl