45 minut, to za mało. GKS lepszy o “złotą bramkę”

45 minut, to za mało. GKS lepszy o “złotą bramkę”

– Coś słabo idzie ta gra. Nie na kibiców nerwy ta pierwsza połowa. Dramat… – tak 45 minut starcia Odry Opole z GKS-em Katowice zrecenzowało dwóch facebook-owych fanów niebiesko-czerwonych.

 

Cóż więcej pisać. Goście dosyć szybko wzięli się za układanie spotkania pod swoje dyktando i w zasadzie to zadomowili się na połowie przeciwnika. Już w 17 minucie “GieKSa” mogła cieszyć się z prowadzenia, kiedy zespołową akcje celnym strzałem głową do siatki sfinalizował obrońca Arkadiusz Jędrych.

 

W tej odsłonie jeszcze kilka razy zakotłowało się w polu karnym OKS-u, ale znów dobrze spisywał się Dominik Kalinowski. Gospodarze próbowali coś tam kreować, ale… no właśnie. Trzy kropki nie są tutaj bez przyczyny. Strzały na bramkę rywala były, owszem, ale bardzo wysoko, albo bardzo daleko od centrum.

 

Po zmianie stron ruszył do dośrodkowania z rogu Maciej Makuszewski, ale wychodząc na solo, zdołał tylko dziobnąć piłkę. Opolanie przycisnęli, lecz nadal był problem z wykreowaniem tak zwanej “sety”. W 62 minucie ekipa Piotra Plewni wróciła z dalekiej podróży. Uderzenie głową Jakuba Araka było bardzo mocne i na szczęście wprost w Kalinowskiego.

 

Duma Opola coraz bardziej zaczęła dociskać katowiczan, jednak dokładność dograń pozostawała w cenie. Dobrą okazje na wyrównanie miał w 65 minucie głową Tomas Mikinić, z kolei wprowadzony na zmianę Mateusz Marzec w doskonałej sytuacji trafił z 11 metrów w Dawida Kudłę. Na zegarze widniała 78 minuta.

 

Chwilę wytchnienia w 83 minucie dał przyjezdnym Adrian Błąd, który huknął z bliska nad poprzeczką. Gdyby trafił, przy Oleskiej byłoby praktycznie pozamiatane. Iście hokejowy zamek pod bramką Katowic przypominał bicie głową w mur. Było też trochę wrzutek na tak zwaną aferę, ale “złotego gola” udało się GKS-owi dowieźć.

 

W doliczonym czasie gry czerwoną kartkę na ławce dla rezerwowych zobaczył jeszcze Oskar Paprzycki, ale o tym nikt za chwilę nie będzie pamiętał. Odra po poniedziałkowej porażce zawisła tuż nad strefą spadkową Fortuna 1. ligi i to jest dziś powód do głębokiej analizy.

 

(Pelek)