Dobry występ Odry w Sosnowcu. Na tyle dobry, że zwycięski

Dobry występ Odry w Sosnowcu. Na tyle dobry, że zwycięski

Meczem z Odrą Opole Zagłębie Sosnowiec pożegnało się oficjalnie ze Stadionem Ludowym. Gospodarze w lidze nie wygrali sześciu kolejnych meczów, więc rozstanie się z owianym historią monumentem i przerwanie przy okazji tej serii, stało zapewne w sferze ich pragnień.

 

Tym bardziej, że ekipa, którą 7 grudnia objął Dariusz Dudek, wplątała się w walkę o utrzymanie, bo cóż to za dorobek te 22 punkty. Zagłębie od pierwszego gwizdka przejęło więc inicjatywę, lecz niewiele z tego wszystkiego wynikało. Będąc bardziej precyzyjnym, to z “boicha” zwyczajnie wiało nudą, choć meteo także całkiem soczyście dmuchało.

 

Podobnie jak przed tygodniem na Podbeskidziu, pierwsi wynik zmienić mogli opolanie. W 23 minucie z boku linii 5 metrów przymierzył ten sam Bartosz Guzdek, ale Michał Gliwa nogami obronił. Od tego też momentu nie było widać już żadnej dominacji, ale też żadnej ze stron. Spotkanie się wyrównało, choć do sytuacji bramkowych nadal było tęskno.

 

Gol padł zatem w najmniej spodziewanym momencie. W 32 minucie piłkę w pole karne posłał Borja Galan, Mateusz Kamiński zgrał ją głową do Artura Pikka, a ten w zamieszaniu podbramkowym ładnie ją zgasił i odbita od słupka wtoczyła się do siatki. W odpowiedzi 120 sekund po tym z 11 metrów huknął Meik Karwot, na szczęście spudłował.

 

W tej części gry jeszcze “centrostrzał” z wolnego Wojciecha Szumialasa pewnie wypiąstkował Artur Haluch i można było pochwalić załogę Adama Noconia za ostatni kwadrans tej połówki, bowiem to oni sprawiali wrażenie, jakby przejęli panowanie nad przebiegiem zawodów.

 

Na potwierdzenie tych słów długo nie czekaliśmy. Drugiego gola w 52 minucie wyreżyserował Konrad Nowak. Nasz rozgrywający popędził prawą stroną i ośmieszył sosnowiecką defensywę, którą minął jak tyczki na stoku. Wyłożył futbolówkę Dawidowi Czaplińskiemu tak, że ten przyłożył tylko nogę do tak zwanego “pustaka”.

 

Trzy minuty po tym Nowak mógł praktycznie zgasić pożegnalne światło. Przed Gliwą był samiuteńki jak palec, ale zbyt mocno wypuścił sobie piłkę… szkoda. Miejscowi zostali tym samym jakby całkowicie sparaliżowani. – Konkretna ta Odra, nie potrzebuje zbyt wielu zawodników, żeby stworzyć zagrożenie – komplementowali OKS sprawozdawcy Polsatu Sport.

 

W 68 minucie Marek Fabry z bliska pokonał Halucha, ale bramki kontaktowej nie uznano, ponieważ spalił tuż przy linii Karwot. To od startu drugiej odsłony było całe zagrożenie, jakie zdołali wypracować “Zagłębiacy“. Czas zaczął pracować ewidentnie dla Opola, a miejscowym zwyczajnie pętały się nogi. Zamknięcie spotkania trzecim golem stało się jak najbardziej zasadne.

 

Mówisz – masz! W 86 minucie w polu karnym faulowany był Guzdek i prowadzący starcie Marcin Szczerbowicz wskazał na “wapno”. Fajną robotę wykonał przy tej akcji popularny “Czapla”. Poszkodowany sam podszedł do wymierzenia sprawiedliwości i… palnął Panu Bogu w okno.

 

Nerwówki w końcówce jednak nie było. Niebiesko-czerwoni pewnie poprowadzili ostatnie minuty i skasowali jak najbardziej zasłużone trzy punkty. Strefa spadkowa Fortuna 1. ligi, na tę chwilę została z tyłu.

 

Zagłębie Sosnowiec – Odra Opole 0:2

Bramki: Artur Pikk 32, Dawid Czapliński 52

 

Zagłębie: Michał Gliwa – Filip Borowski, Maksymilian Rozwandowicz (69, Vedran Dalić), Mateusz Bodzioch, Marcel Ziemann – Patryk Bryła (57, Adrian Troć), Sebastian Bonecki, Meik Karwot, Wojciech Szumilas (57, Marek Fábry), Konrad Wrzesiński – Szymon Sobczak

 

Odra: Artur Haluch – Mateusz Spychała, Mateusz Kamiński, Piotr Żemło, Artur Pikk – Konrad Nowak, Wojciech Kamiński (79, Maciej Urbańczyk), Rafał Niziołek, Dawid Czapliński (90, Łukasz Kędziora), Borja Galán (79, Maciej Makuszewski) – Bartosz Guzdek.

 

Żółte kartki: Szumilas, Borowski, Fábry – W.Kamiński, Czapliński, Żemło, Niziołek.

 

Sędziował: Marcin Szczerbowicz (Olsztyn).