Kolonowskie zaszalało ze Street Workoutem

Kolonowskie zaszalało ze Street Workoutem

Wystarczą drabinki albo drążki i już można rzeźbić sylwetkę na miarę Arnolda lat osiemdziesiątych. Zapaleńców pokazujących swoje wdzięki publicznie wcale nie jest tak mało, no ale problem w tym, że trzeba jeszcze mieć gdzie. Przechodząc obok placu zabaw lub nawet w parku, czy na ulicy, czasem można spotkać takowych w specjalnie do tego przeznaczonych miejscach. Wszystko to odbywa się pod hasłem Street Workout.

 

Street Workout swoimi początkami sięga starożytnej Grecji, ale na stałe zakorzenił się w XXI wieku w Europie Wschodniej, Rosji i Stanach Zjednoczonych. W szczególności zaczął się rozwijać w Nowym Jorku na obszarach dotkniętych ubóstwem, ponieważ ludzie nie mogli sobie pozwolić na chodzenie na siłownie. Zamiast tego wykorzystali otoczenie, w tym place zabaw i ławki, aby poćwiczyć.

 

Gdy ci ludzie stawali się coraz bardziej wysportowani i sprawni, nagrywali filmiki z treningów, które rozprzestrzeniały się w internecie w błyskawicznym tempie. Wkrótce prostota i łatwość tego treningu, który opiera się na masie swojego ciała “zalała” cały świat, co doprowadziło do jego popularności w dniu dzisiejszym. W kwietniu 2011 r. na Łotwie została utworzona Światowa Federacja Street Workoutu!

 

Nie wiadomo, czy taką wiedzę posiedli w Kolonowskiem, ale tam presja miała sens. Otóż miejscowe władze wyszarpały ze swojego budżetu 40 tysiaków i postawiły tam taki “małpi gaj”. Grupa tamtejszej młodzieży wymyśliła, że chce mieć miejsce do ćwiczeń fizycznych na świeżym powietrzu i już. Tylko tyle!

 

Urzędnicy jak obiecali – ta zrobili i na placu w sąsiedztwie szkoły podstawowej klonowscy “ulicznicy” mogą rzeźbić uda, bicepsy i klatę. Konrad Wacławczyk, wiceburmistrz Kolonowskiego uzasadnia: – Z uwagi na to, że jest to inicjatywa oddolna i sam sposób organizacji uważaliśmy za bardzo ciekawy, zdecydowaliśmy się wprowadzić ten pomysł w życie i zrealizować tę inwestycję ze środków własnych.

 

Na rękach nosić takich rajców! Ciekawe tylko co na to przeciwnicy jakichkolwiek inwestycji wspierających sport? No bo to wiecie, każdy sobie rzepkę skrobie. Jest pewnie koło gospodyń wiejskich, stowarzyszenie pszczelarzy i klub fantastyki. I weź tu teraz wszystkim dogódź. No i jeszcze ta sprawa wojennych uchodźców. Znając małomiasteczkową mentalność, tylko czekać na zarzuty, że sieroty bardziej potrzebujące są, niż jakiś “stritcuśtam”.

 

(Szyde)