Mały deszczyk z tej chmury. Odra i Ruch się podzieliły

Mały deszczyk z tej chmury. Odra i Ruch się podzieliły

Oba kluby przeżywały różne koleje losu, ale łączy je jeden wspólny mianownik – oba musiały praktycznie od nowa odbudowywać swój potencjał. Odra Opole – Ruch Chorzów, czyli piłkarskie święto przy Oleskiej.

 

Już sierpniowy mecz z Wisłą Kraków pokazał, że jest w naszym mieście zapotrzebowanie na futbolowe marki. W piątkowy październikowy wieczór frekwencja przy Oleskiej 51 aż taka nie była, ale najazd tysiąca fanów “Niebieskich” zrobił swoje.

 

Dodatkowego smaczku całej imprezie dodawał oczywiście fakt debiutu na opolskiej trenerskiej ławie Adama Noconia, który ledwie co objął drużynę. “Odwróć tabelę”, drugi z drugim, no, to zaczynamy!

 

Już w 7 minucie rogalikiem Jakuba Bieleckiego przykręcił Rafał Niziołek. Coś tam próbował jeszcze Dawid Czapliński, ale pierwsza akacja meczu została odnotowana. Chwilę później plac gry spowił “Smoke On The Water’. Jak święto, to święto! Wiadomo – “kibole” musieli zaznaczyć swoją obecność.

 

Na placu boju zaś padał mały deszczyk z lekkiej chmury, dokładnie tak, jak w opolskich przestworzach. Gruchnie? Wymiana podań bez kąsania się za skórkę ciągnęła się jak “Wielka Woda”. Coś miało się wydarzyć, ale nie wiadomo o której i przez kogo.

 

Kilka satyrycznych fauli i pozór wynalazków… W 30 minucie z boiska wskutek kontuzji zszedł mający robić spektakle w opolskim teatrze emocji Maciej Makuszewski. Dacie wiarę, że do tego czasu było to najważniejsze wydarzenie tego wieczora?

 

W 39 minucie Artur Haluch wygrał wszechświaty. Ludzie Noconia wrócili z bardzo dalekiego odlotu, kiedy podarunek od Mateusza Kamińskiego dostał wysunięty na szpicy Daniel Szczepan, lecz przegrał pojedynek z golkiperem rekomendowanym do jedenastki przez “nowego” coacha golkiperów Marcina Fecia.

 

W tej połówce to było absolutnie “wsio’. Tak, tak… grali, walczyli, z(…) nawet, ale futbol z wysokiej pierwszoligowej póki to to nie był. – Może będziemy świadkami jakichś sytuacji bramkowych (później) – przyłączyli się komentatorzy stacji Polsat Sport. Dzięki!

 

Robili miejsce, a nawet wychodzili na pozycje, i co, i nic… Jesień z dreszczykiem dalej pozostawała w sferze marzeń.  W minucie 60 Mateuszowi Marcowi udało się pozdrowić boczną siatkę. Dobre i to. Jakiś gol w końcu jednak padł!

 

W 63 minucie chorzowianie egzekwowali kolejnego kornera. Z dośrodkowaniem bez jakiegoś celu minął się Haluch i kilku jeszcze graczy obu drużyn, ale futbolówka zleciała pod nóżkę Patryka Sikory, który dałby ciała, gdyby tego nie zgrał i doprawił do siaty.

 

I znów na trawie niewiele się działo. W 77 minucie padło jednak wyrównanie. OKS klepał, klepał i wyklepał. Akcja rozgrywana na linii szesnastki skoczyła się podaniem do Michala Kleca, który popisał się technicznym majstersztykiem. Jak ktoś dorwie meczowy skrót, to polecić trzeba.

 

Po zdobyciu gola przez Odrę, obraz zawodów zasadniczo się nie zmienił, ale… Tomasz Foszmańczyk minął się z celem o kilka cali w 86 minucie, zaś równo w minucie 90, o kila centymetrów z wolnego pomylił się Szczepan. To byłoby na tyle i sprawiedliwie nad wyraz.

 

(Pelek)