Pięć setów ZAKSY, ale Superpuchar Polski dla Jastrzębskiego Węgiel

Pięć setów ZAKSY, ale Superpuchar Polski dla Jastrzębskiego Węgiel

Wielki siatkarski hit w postaci AL-KO Superpucharu Polski Mężczyzn w siatkówce, który znów grany był w hali Globus w Lublinie, rozpoczął się uczczeniem pamięci Tomasza Wójtowicza. Patron obiektu, mistrz olimpijski i mistrz świata, zmarł dwa dni przed imprezą. Niestety.

 

Rok temu walkę o to samo trofeum wygrał Jastrzębski Węgiel, który pokonał Grupę Azoty ZAKSĘ Kędzierzyn Koźle 3:0. Najskuteczniejszymi zawodnikami tamtego meczu zostali Łukasz Kaczmarek (17 pkt.) i Stephen Boyer (15). Gospodarzem w środę byli “Trójkolorowi”, jako aktualny mistrz Polski. Zaczynamy!

 

Obaj gracze już od pierwszych piłek udowadniali, że mimo upływu 12 miesięcy, są nadal kluczowymi elementami swoich ekip. Pierwszy set przypominał klasyczny Rollercoaster. Żadna z drużyn nie mogła odpalić na więcej niż dwa punkty przewagi.

 

Udało się dopiero w połowie seta i zatrzymaniu Boyera. Wtedy (13:10) Marcelo Mendez wziął po raz pierwszy w tym meczu czas, choć niewiele to dało. Opolanie grali znakomitą partię, oczywiście z Kaczmarkiem na czele. Dobrze funkcjonował blok, świetnie celowaną zagrywką operował Marcin Janusz, ale…

 

Przy 24:19 zaczął się jakiś dramat. Jastrzębianie obronili pięć setboli i naszych dogonili! Ci ostatecznie nie dali sobie wyrwać pewnego jeszcze przed chwilą 1:0 i zwyciężyli 26:24. Wszystko dzięki asowi serwisowemu Dmytro Pszyckiego. Oddech ulgi opolskich fanów było słychać w każdym zakątku lubelskiej hali.

 

Początek drugiego podejścia był kalką z pierwszego rozdania, z tą jednak różnicą, że ZAKSA odskoczyła trochę wcześniej. Po bloku na Rafale Szymurze na tablicy pokazało się 10:4. Pościg wicemistrzów Polski tym razem okazał się bardzo skuteczny. Kiedy zrobiło się po 12, to o przerwę poprosił Tuomas Sammelvuo.

 

Obaj godni siebie rywale zaczęli kąsać się na przemian. Zmorą naszych stawał się Trevor Clevenot, ale i oni zepsuli kilka piłek. Po równo godzinie gry stanęło na 23:23. Błąd nieczystego odbicia odgwizdano Wojciechowi Żalińskiemu, Kaczmarek z kolei zaatakował po antence i druga partia poszła dla Węgla.

 

Trzecie danie i znów “oko za oko”. Kluczowy moment jednak przyszedł i należał do… no pewnie, że Kaczmarka. Raz zatrzymał blokiem, dwa razy skończył i raz posłał asa, czym wyprowadził kolegów na 13:9. Kędzierzyn już tej przewagi nie oddali. Choć znów szalał Francuz Boyer, seta udało się zamknąć na pełnym spokoju – 25:18 – kolejnym asem Paszyckiego. To był naprawdę spory cios dla “gości”.

 

Początek czwartego seta? Świetne ataki Aleksandra Śliwki w początkowej jego fazie pozwoliły grać z powietrzem. 6:3, kolejny “czas” i można było przejmować kontrolę zawodów. Tak jednak się nie stało. Później w poczynania obu zespołów wkradło się sporo błędów indywidualnych. W pewnym momencie odjechał jednak Jastrzębski. Błysnęli Jurij Gladyr oraz Łukasz Wiśniewski, którzy odpłacili się pięknym za nadobne. 25:20 i Tie-Break!

 

Wojna nerwów, jaką zawsze jest set nr 5, wystartował znów od wymiany “uprzejmości”. Obrońcy trofeum uciekali maksymalnie na dwa oczka, ale na nasze szczęście i Boyera dopadły słabsze chwile. Pomylił się i w ataku, i na zagrywce. Ciężar gry wziął na siebie Clevenot i zaświeciło się 9:6 dla Jastrzębskiego, który jakby złapał cug zwycięstwa.

 

11:8, 12:9, 13:10… Cudowny blok i atak Śliwki, to były jednak ostatnie opolskie akcenty tego niesamowitego wieczora. Dzieła na wagę kolejnego tytułu dla Jastrzębskiego Węgiel nie mógł sfinalizować nikt inny, tylko Boyer. 15:13 i 3:2, to już był koniec.

 

(Foniak)