Przełamanie Odry w meczu z Sandecją

Przełamanie Odry w meczu z Sandecją

To nie był mecz dla “mientkich” ludzi. Ledwie upłynęło 120 sekund spotkania, a już zatrzeszczały włókna stawowe i po “żółtku” zobaczyli Sylwester Lusiusz i Mateusz Kamiński.

 

Odra Opole i Sandecja Nowy Sącz do piątego w tym sezonie meczu przystępowały w poszukiwaniu pierwszej wygranej. Gospodarze wtorku na Oleskiej do tej pory zbierali tylko “w pałę”, goście natomiast wszystko solidarnie zremisowali.

 

Do 20 minuty tak sobie to wszystko wyglądało, ale właśnie wtedy wynik się otworzył. Piłkę miał najpierw Łukasz Kosakiewicz. Jego dośrodkowanie z kornera zablokował Maksymilian Tkocz, ale futbolówkę dobił do siaty Kamil Słaby.

 

OKS odpowiedział dosyć szybko, gdyż niewiele ponad 10 minut później, w polu karnym sfaulowany został Maciej Makuszewski. “Pół wieku” analizy VAR dało niebiesko-czerwonym karniaka, którego na wyrównanie zamienił Rafał Niziołek. Nasi poszli za ciosem.

 

W 42 minucie premierowo w Opolu trafił Bartosz Guzdek. Pozyskany z Widzewa Łódź 20-letni napastnik zachował się jak profesor i z bliska wsadził piłę doświadczonemu Dawidowi Pietrzkiewiczowi. Odra po raz pierwszy od startu rozgrywek prowadziła i tak zeszła na przerwę.

 

Trener przyjezdnych Dariusz Dudek odpalił w tym czasie trzech futbolistów z wyjściowej jedenastki. Sandecja ewidentnie chciała znów – co najmniej – podzielić się punktami. Tyle, że po zmianie stron zamiast goli znów sypały się żółte kartoniki, ale do czasu…

 

Kiedy w 82 minucie kolejny nowy nabytek Szymon Łapiński – ksywa “Łapa” – machnął na 3:1, wszyscy odetchnęli z ulgą. To jednak nie był koniec tego widowiska. Obie ekipy dały sobie jeszcze po razie. Jakub Szrek definitywnie zniszczył rywala 4 minuty po tym, z kolei Michał Walski w minucie 88 sfinalizował tę obustronną kanonadę.

 

Czarne chmury opuściły na ten czas dumę Opola i teraz tylko potwierdzić zmianę trendu w kończącym domowy maraton meczu z Resovią.

 

(Pelek)