Tylko remis Odry na koniec “maratonu”

Tylko remis Odry na koniec “maratonu”

Resovia Rzeszów przyjechała do Opola w poszukiwaniu pierwszego w tym sezonie zwycięstwa. Odra kończyła ciąg pięciu spotkań u siebie i miała zrealizować hasło: ostatnia wygrana z Sandecją Nowy Sącz będzie więcej warta, jeśli poprawi się ją kolejną.

 

W starcie drużyn z czerwonej strefy Fortuna 1. ligi lepiej weszli goście. Konkretnie Marek Mróz, który w 16 minucie wbiegł na plac gry, a 180 sekund po tym, przepięknym uderzeniem z dystansu zawody otworzył. Dominik Kalinowskie był bez szans.

 

– Odra z niczego po rykoszecie. Do tego momentu bez strzału. Fatum i brak szczęścia – komentowali na Facebook-u fani rzeszowskiej jedenastki, kiedy w 31 minucie padło wyrównanie. Drugie trafienie mecz po meczu zaliczył dla niebiesko-czerwonych Szymon Łapiński, wyrastający niniejszym na najbardziej “wyniuchany” letni nabytek transferowy.

 

To danie sobie po razie w niewiele ponad dwa kwadranse sprawiło, że rywale jakby nabrali do siebie nieco więcej respektu. No dobrze, ale to opolanie byli faworytem tego spotkania, trochę papierowym, ale jednak byli. Tymczasem robota nie szła w sobotę jak trzeba.

 

Nim upłynęła 58 minuta, trener Piotr Plewnia dokonał aż czterech zmian względem wyjściowego garnituru. Przełożyło się to na częstsze posiadanie piłki i kilkanaście strzałów. Te na bramkę czujnie chwytał słowacki golkiper Branislav Pindroch, te “drugiej kategorii”, lądowały obok jego świątyni.

 

Podział punktów z outsiderem z pewnością rozczarowuje, podobnie jak cztery oczka pozyskane w tym domowym “maratonie”. OKS szczęścia szukać będzie teraz w Gdyni i w Łęcznej, ale jak tu siedzimy, idziemy o zakład, że nie będą to puste wyjazdy. Tak przewrotne jest to zaplecze ekstraklasy… i “Oderka” też.

 

(Pelek)