Stal Brzeg znów nie wzięła jeńców. Wygrana w Gorzowie jak z piekła do nieba

Stal Brzeg znów nie wzięła jeńców. Wygrana w Gorzowie jak z piekła do nieba

Wiosenne mecze z udziałem odmienionej zimą drużyny Stali Brzeg, to absolutny pewniak, jeśli chodzi o emocje i bramki. Nowa załoga Kamila Rakoczego znów poszła na otwartą wojnę, a nagroda za zwycięstwo ze Stilonem w Gorzowie, wielka ich na Wielkanoc czeka.

 

A było to tak. Gospodarze w 37 minucie, po trafieniach Łukasza Kopcia z karnego i Wojciecha Kurlapskiego, już z pola, gładko prowadzili 2:0. Żeby była jasność. Gorzowianie także walczą o utrzymanie, gdyż 27 punktów w obecnej sytuacji (patrz tabela 2 ligi) nie gwarantuje niczego.

 

Miejscowi myślami byli chyba już w trakcie przerwy, gdyż minutę przed końcem pierwszej odsłony przysnęli, a “kontaktowca” zaaplikował im mąż opatrznościowy zespołu, Dominik Bronisławski. Gol do szatni to jednak nie był. Tego wbił im w doliczonym już czasie tej połówki Damian Celuch.

 

Zamiast “lajciku” i rozpraw o świątecznym koszyczku, ludzie Karola Gliwńskiego zeszli na pauzę z nosami na kwintę. To jednak było nic, wobec tego co dotknęło ich po zmianie stron. Ot, taki trzecioligowy armagedon.

 

Z piekła do nieba żółto-niebiescy zaczęli wydostawać się już w 51 minucie, po fantastycznej solowej akcji i pięknym golu Jakuba Czajkowskiego. Nie upłynęły trzy minuty, jak Bronisławski po swojemu skończył uderzenie z “wapna”. I pomyśleć, że jeszcze niewiele ponad kwadrans temu, goście znajdowali się w czarnej głębokiej.

 

“Stalowcy” z wykopaną kością spokojnie przyjmowali rywala na swojej połowie, lecz ten był w Wielką Sobotę zwyczajnie bezradny. Dzieła zniszczenia dokonał Herve Bostan Amani, który w samej końcówce po raz piąty pokonał Bartosza Przybysza.

 

Brzeżanie dorobili się już czterech punktów dystansu od strefy spadkowej. Do takiego Stilonu, który jest na dwunastym, mają już tylko dwa. Jeśli ktoś obstawiał taki scenariusz po szóstej w tym roku kolejce, to ręka w górę!

 

KS Stilon Gorzów – Stal Brzeg 2:5 (2:2)

Bramki: Łukasz Kopeć (k) 27, Wojciech Kurlapski 37 – Dominik Bronisławski 44, 54 (k), Damian Celuch 45, Jakub Czajkowski 51, Herve Bostan Amani 90