Trenerzy Stali “wykartkowani” przed derbami

Trenerzy Stali “wykartkowani” przed derbami

Dwa mecze z rzędu w tak zwaną “pałę”, ze stosunkiem bramek 1-7 i ostatnie spośród opolskich trzecioligowców miejsce w tabeli. Wszystko to może zostać przykryte tylko przez najbliższy występ. Pojawił się jednak pewien problem.

 

Nie jest nim to, że na konfrontację ze Stalą Brzeg przyjedzie MKS Kluczbork, poniewż w derbach Opolszczyzny – jak w każdych innych – wszystko się może zdarzyć. Zresztą, sytuacja gości jest niemalże identyczna i są w klasyfikacji grupy III 3 ligi tylko dlatego wyżej, że nastrzelali rywalom więcej goli.

 

Drużyna Marcina Nowackiego w ostatnią sobotę walczyła we Wrocławiu ze Ślęzą. Walczyła przede wszystkim nieskutecznie, walcząc przy okazji z arbitrami, z którymi i tak jeszcze nikt nigdy nie wygrał.

 

Brzeżanie stworzyli ogrom sytuacji podbramkowych, mieli nawet rzut karny, lecz do siatki rywala trafić za cholerę nie mogli. Narastała zatem frustracja, głównie na ławce rezerwowych. Tym bardziej, że gospodarze, to, co dostali, wsadzali gdzie trzeba. Z czterech oddanych w całym meczu strzałów, na gola zamienili aż trzy, partoloąc nawet jedenastkę.

 

W 86 minucie obaj trenerzy gości wylecieli oficjalnie z boksu. Popularny “Mały” zobaczył “czerwień” razem ze swym asystentem – Piotrem Józefkiewiczem, którego główny sprawiedliwy spotkania miał już także wcześniej na oku.

 

– Ja dostałem kartkę za to, że zwróciłem uwagę sędziemu przy zamieszaniu, gdy kapitan Ślęzy bez piłki odepchnął Michała Kuriatę. Drugą żółtą kartkę dostałem za nerwowe chodzenie przy ławce. My poniesiemy konsekwencje swojego zachowania, bo będziemy musieli pauzować przynajmniej jeden mecz, ale mam nadzieję, że konsekwencje swoich błędów poniesie też arbiter  – tłumaczy na oficjalnej stronie klubu Nowacki.

 

Obawiamy się panie Marcinie, że w grę wchodzić będzie tylko to pierwsze rozwiązanie. Zawody prowadził niejaki Krystian Stenzinger z Żagania (rocznik 1992), arbiter z poziomem trzeciej ligi oswojony od prawie dekady(!), zatem nie taki młokos jakby się wydawało. Sędziowie zaś sądzą się sami, więc nic pan nie wskórasz.

 

Z tą pauzą to wiadomo jak jest. Nie pierwszy to przypadek dyrygowania zespołem zza płota, zaś w dobie dzisiejszej techniki, to cieplutka bułeczka z masełkiem. Nie takie trenerskie tuzy siedziały “za kratami” i dawały radę. Martwić się raczej trzeba o coś innego.

 

– Cztery punkty w czterech pierwszych meczach sezonu to jest bardzo słaby wynik, bo wiem, że ten zespół stać na dużo. Musimy się otrząsnąć i wziąć w garść. Szukamy różnych rozwiązań, czy personalnych, czy w ustawieniu taktycznym, ale na razie nie daje to rezultatów. Myślę, że musimy szukać jeszcze prostszych środków – dostrzega szkoleniowiec Stali. No właśnie, otrząsnąć.

 

(Pelek)