Twarda “szatnia” trenera Furlepy

Twarda “szatnia” trenera Furlepy

Trenera Jana Furlepy kibice Odry Opole nie zapomną do końca życia. To właśnie on, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wyprowadził klub z Oleskiej z czeluści. 

 

Stało się to sezon po sezonie. W edycji 2015/2016 niebiesko-czerwoni awansowali do 2 ligi, a w 2016/2017 na zaplecze ekstraklasy. To właśnie wtedy włodarze z Oleskiej niespodziewanie rozstali się z panem Jankiem wprawiając w osłupienie całe piłkarskie opolskie środowisko i nie tylko. Powodem był… hmm – trudny charakter “pierwszego po Bogu”.

 

Popularny “Fufu” na Opolszczyznę jednak powrócił, i to dwa razy. Zimą 2017 roku objął drugoligowy wtedy MKS Kluczbork. Zaczął kapitalnie od wygranej w pięknym stylu z dzisiejszym reprezentantem PKO Ekstraklasy, Radomiakiem Radom. Później było już tylko gorzej. Kluczborczanie spadli do 3 ligi, a Furlepa wylądował w Kołobrzegu.

 

Z Kotwicą miał walczyć o najwyższe cele. W swojej kadrze zgromadził nawet znanych z występów w Opolu – Sebastiana Deję, Dawida Wolnego, Mateusza Perońskiego i Gabriela Nowaka. Skończyło się na tym, że Furlepę wyrzucono już w styczniu, a kulisy tej dymisji były co najmniej kontrowersyjne. Nota-bene kołobrzeski klub do dziś kopie na poziome trzecioligowym.

 

Jak to mówią, “Dziadek” znany jest z twardego ego i nieustępliwości, jeśli chodzi o skład drużyny, taktykę i wszystko co związane z meczową odprawą. Po epizodach w tak egzotycznych klubach jak Spójnia Landek i ŁKS Bełk znów zameldował się na kluczborskiej ziemi. Było dobrze, a nawet super. Drużyna ze Sportowej zajęła wysokie 4 miejsce i w następnym sezonie miała podążać za czymś więcej.

 

Gary pobiły się w kwietniu 2021, ponieważ biało-niebieskim z Furlepą przestało żreć. To znaczy nie było tak najgorzej. Po rundzie jesiennej zespół plasował się w środku stawki, ale wiadomo było, że z włączenia się do walki o wyższe cele nic nie będzie i rozwiązano z nim kontrakt za porozumieniem stron.

 

Kadrowo MKS-iacy także przeszli małą zawieruchę. Z różnych powodów zimą z klubem rozstali się uwielbiani przez Furlepę – Paweł Baraniak i Adam Orłowicz, zaś Kamil Nitkiewicz doznał poważnej kontuzji. Jak tłumaczył coach, to był między innymi jeden z powodów słabych wyników zespołu. Z tym ostatnim zresztą wcześniej popadł w konflikt, a chodziło o tak zwaną “szatnię”.

 

Tak więc od kwietnia do 1 grudnia ubiegłego roku niespełna 66-letni już szkoleniowiec odpoczywał od trenerskiej ławie, by znaleźć robotę w… czwartoligowej Kuźni Ustroń. Na stanowisku zastąpił prowadzącego zespół osiem lat(!) Mateusza Żebrowskiego. Ta przygoda była jeszcze krótsza, ponieważ zakończyła się teraz, kilka dni temu – 19 marca.

 

Wprawdzie w dwóch wiosennych meczach Kuźnia zdobyła tylko punkt, ale jej celem w śląskiej 4 lidze było na ten sezon utrzymanie i zajmowała dalej bezpieczne miejsce w tabeli. Co znów nie “pykło”? Podobno chodziło o dwóch graczy z Kamerunu, o których przybyciu trener dowiedział się ostatni, a jak pisaliśmy wyżej “szatnia” to jego wyłączność, więc rozstano się za ugodą.

 

Na futbolowej mapie Polski Jan Furlepa pewnością się niebawem odnajdzie. Dla klubowych włodarzy mamy poparte powyższymi faktami jedno przesłanie od “Wujka dobra rada”. Pilnujcie budżetu, infrastruktury i wiktu oraz opierunku. Resztę pozostawcie panu Jankowi. Oczywiście, jeśli chcecie mieć wyniki. I nie manipulujcie pierwszą jedenastką i meczową osiemnastką, bo to w tym przypadku nie ma żadnego sensu.

 

(Pelek)