ZAKSA oberwała w Rzeszowie, ale momenty były

ZAKSA oberwała w Rzeszowie, ale momenty były

Dwa sety grane na przewagi, ale końcowe 0:3 z Asseco Resovią Rzeszów bije jednak po oczach. Rywal jest w gazie, w tym sezonie wygrał wszystkie 7 meczów i stoi na wiceliderze Plus Ligi. Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle jest piąta.

 

Miejscowa Hala Podpromie nabita był jak kaczka gryką, a jej ulubieńcy grali dobrą partię. Zagrywkami czarował Torey Defalco, świetnie funkcjonował blok i doszło do setbola przy 24:21.

 

Wówczas na 9 metr wszedł Dmytro Paszycki i wszystko udało się odrobić! To były najlepsze w środę chwile ZAKSY, która o mało nie przeciągnęła seta, ale jednak przegrała 27:29.

 

Druga odsłona szła cały czas pod dyktando gospodarzy. U nich rozegrał się Fabian Drzyzga, u nas zawodził Łukasz Kaczmarek. Resovia cały czas co raz szybciej uciekała, zaś 21:15, to już było praktycznie po secie. Ostatecznie opolanie oddali go do 19.

 

Ostatnią jak się okazało partią, znów dyrygowali rzeszowianie. Kiedy na tablicy zapaliło się 4:0, Tuomas Sammelvuo poprosił o przerwę. Poskutkowało. Ludzie Giampaolo Medei zaczęli częściej się mylić, a i Kaczmarek wrócił do żywych.

 

Z pięciopunktowego w kluczowym momencie prowadzenia zostało niewiele. To był ten drugi dobry moment występu ZAKSY w Rzeszowie. Straty zostały w całości odrobione i znów obie ekipy zaczęły grać na przewagi. 26:24 zakończyło zawody po ataku Klemena Cebulja. Bez wspomnianego Defalco (MVP spotkania, 19 pkt.), Resovii byłoby bardzo trudno ograć mistrzów Polski.

 

(Foniak)