ZAKSA: The Show Must Go On

ZAKSA: The Show Must Go On

Relację z półfinału Ligi  Mistrzów ZAKSA – Jastrzębski Węgiel zakończyliśmy w momencie, kiedy gospodarze postawili kropkę nad “i” w kwestii awansu. Kędzierzyński klub ma znakomitych marketingowców, którzy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że bez kibiców uprawianie jakiejkolwiek dyscypliny sportowej zwyczajnie mija się z celem.

 

Obrońcy tytułu w niewiele ponad 50 minut zrobili swoje i de-facto można było się rozejść. Nic z tych rzeczy. W czwartkowy wieczór w hali frekwencja stała taka, jakiej dawno w tym miejscu nie liczono, gdyż nadpodaż widzów okupował nawet “humanitarne” korytarze. Co zrobili gospodarze? Po fecie jaką zgotowali im na stojąco fani, sztab Gheorghe Cretu wpuścił na parkiet rezerwowych.

 

Przestawienie musi trwać… W końcu ktoś zapłacił za bilet nie za to, żeby obrońca tytułu “zlał” na niego po trzech setach. Dopiero wtedy zaczęły się igrzyska dla ludu. Dwa obronione setbole, dwa przegrane sety i tie-break, nie pozwoliły zbyt szybko wypuścić tłumu do domu.

 

Najlepsze z tego wszystkiego pozostaje to, że “trójkolorowi” i tak dopięli swego, ponieważ piątą partię dosyć pewnie wygrali (15:11), więc jak ich nie uwielbiać? Na bój z włoskim Trentino Itas, już w wielkim finale, pojemność stadionowa by się naszej ekipie bardzo przydała, że głowa “makaroniarzy” zaboli, a nie jakaś Lubljana. Zagorzali “Zaksiarze” i tak pojadą za swoimi na koniec świata.

 

(Szyde)