Beniaminek solidnej próby. Odra w Rzeszowie na tarczy

Beniaminek solidnej próby. Odra w Rzeszowie na tarczy

Trener Piotr Plewnia cały czas poszukuje recepty na “to” ustawienie. Względem ostatnich zawodów z Puszczą Niepołomice doszło aż do czterech zmian w wyjściowej jedenastce.

 

Między słupkami zadebiutował Artur Haluch, od pierwszej minuty zagrali także Rafał Niziołek, Maciej Urbańczyk i Antoni Klimek. Co ciekawe, Stal Rzeszów swój kolejny mecz rozpoczęła identycznie jak przed tygodniem w Gdyni.

 

Już w 7 minucie beniaminka postraszył Dawid Czapliński, który bardzo nieprzyjemnie uderzył z ostrego kąta, ale Przemysław Pęksa zasygnalizował, że jest dobrze rozgrzany i obronił, choć nie bez trudu. Gol dla Odry padł 8 minut później, po akcji sam na sam Mateusza Marca, ale nie został uznany, ponieważ nasz pomocnik wcześniej “spalił”.

 

OKS był w ofensywie. Mateusz Spychała w 19 minucie przymierzył z pola po ziemi i jak to mawiał Jan Ciszewski – kilka “centimetrów” obok prawego słupka. Dobra postawa gości nagrodzona została w 22 minucie. Rękę w polu karnym popełnił Paweł Oleksy, a jedenastkę z niespotykaną siłą spokoju na gola zamienił Niziołek.

 

Gospodarze odpowiedzieli w minucie 29, akcją, że palce lizać… Na prawej stronie pociągnął Dawid Olejarka i wrzucił w szesnastkę do wbiegającego Łukasza Góry, który z pierwszej piłki fenomenalnie to skończył. W tej części gry jeszcze swoje okazje mieli Urbańczyk i wspomniany już Olejarka, lecz obaj golkiperzy stanęli na wysokości zadania.

 

Stal wyszła na prowadzenie 6 minut po zmianie stron. Damian Michalik posłał futbolówkę wzdłuż całych zasieków niebiesko-czerwonych, dopadł do niej Andreja Prokić i wpakował do siatki. Od tego momentu rzeszowianie przeszli na tak zwany “futbol cierpliwy”. Nie szarżowali, tylko umiejętnie budowali akcje, pilnując przy okazji zdobyczy.

 

W grze opolan było sporo niedokładności, przez co trudno im było stworzyć zagrożenie pod bramką rywala. Zawody najogólniej mówiąc – siadły. Kiedy wybijała 69 minuta drugim trafieniem w niedzielę popisał się Prokić. Piłka po kornerze zleciała na 10 metr, a Serb huknął bez namysłu z półwoleja.

 

Trzy minuty po tym na placu gry zaiskrzyło. Prowadzący widowisko Paweł Pskit wyrzucił z boiska Franciszka Polowca i… miejscowi podwyższyli na 4:1. W 77 minucie karniaka wykorzystał kapitan “Stalowców” Piotr Głowacki i było praktycznie “po herbacie”. Na “wapno” zapracował Patryk Małecki, który w solowej akcji nabił łapę Maksymiliana Tkocza.

 

Ostatnią bramkową akcję spotkania przeprowadzili zmiennicy – Jakub Szerk i Bartosz Guzdek. Ten ostatni zachował się jak na napastnika przystało i technicznym lobem w okienko pokonał w 87 minucie Pęksę. Już w doliczonym czasie gry drugą żółta kartkę dostał Bartłomiej Poczobut i ludzie Daniel Myśliwca kończyli występ w dziewięciu. 4:2 jednak utrzymali.

 

(Pelek)