Osinowego kołka dalej brak. MKS tradycyjnie bez punktów w Kluczborku

Osinowego kołka dalej brak. MKS tradycyjnie bez punktów w Kluczborku

Futboliści MKS-u Kluczbork do zawodów z Gwarkiem Tarnowskie Góry przystępowali ze sporym obciążeniem. 

 

Po pierwsze. Za drużyną ciągnęła się klątwa własnego boiska, na którym biało-niebiescy jeszcze w tym sezonie nie wygrali. W Stobrawie wywalczyli tylko punkcik i było to ponad dwa miesiące temu.

 

Po drugie. Do Kluczborka przyjechała drużyna prowadzona przez ikonę kluczborskiej piłki – Łukasza Ganowicza, więc jakiś podtekst w sobotę miejsce miał.

 

Po trzecie. Wskutek wcześniejszych rozstrzygnięć w grupie III 3 ligi, MKS-iacy obsunęli się tuż nad kreskę strefy spadkowej. Dobrą wiadomością był powrót do drużyny Marcina Przybylskiego, co swoje pozytywne konsekwencje miało.

 

To właśnie on, w 31 minucie zainicjował akcję, po której wynik się otworzył. Ostatnim podającym był Nataniel Szota i piłeczkę do siatuni, główeczką z dwóch meterków, wpakował maluteńki Dominik Lewandowski.

 

Do tego czasu na placu gry dominowali goście, ale oprócz niecelnej główki Michała Biskupa nad poprzeczką w 18 minucie, nic czystego nie wykreowali. Kiedy wydawało się, że miejscowi dociągną zdobycz do przerwy, w 41 minucie padło wyrównanie.

 

To był trochę kuriozalny gol, ponieważ Kacper Będzieszak mierzył niemalże z zerowego kąta, ale potrafił zmieścić piłkę przy prawym rogu obok Dawida Szteklera. “Upsło” się, to fakt i wyjściowy golkiper już się na trawie nie pokazał.

 

Zaraz po zmianie stron znów dał znać o sobie Przybylski. Byli tacy, którzy piłkę widzieli już w okienku “Gwarków”, kiedy najlepszy strzelec z Kluczborka mierzył z rzutu wolnego. Nie weszło.

 

Ekipa “Gany” powolutku jakby przejmowała kontrolę nad spotkaniem. W 56 minucie wyszła ona na prowadzenie po tym, jak pozostawiony bez opieki Mateusz Bąk, trafił po ziemi z 16 metra. Goście poszli za ciosem.

 

W 60 minucie oko w oko z podmienionym w przerwie Janem Szpaderskim, stanął Mateusz Pączko, ale golkiper MKS-u cudem wyszedł z opresji. 10 minut po tym, ten sam Pączko huknął z dystansu i futbolówka otarła się o słupek. Obraz gry był w tym momencie nieco inny, gdyż to miejscowi zaczęli przeważać.

 

Tak zwanej “setki” jednak nie zorganizowali, zaś defensywa z Tarnowskich Gór potrafiła rezultat dowieźć. W samej końcówce postraszyli jeszcze raz. Były gracz MKS-u, Szymon Przystalski, sprawił sporo kłopotów “Szpadzie”, który końcami palców wybił jego próbę na róg.

 

Już w doliczonym czasie gry Przystalski za drugą “żółć” wyleciał z boiska. Podobnie jak szkoleniowiec MKS-u, którego poniosły nerwy. Strzał rozpaczy Przybylskiego z wolnego obronił obeznany z robotą Mateusz Rosół.

 

Podopieczni Tomasza Chatkiewicza ostatni raz zwyciężyli na swoich kluczborskich włościach 10 czerwca br. W sobotę wampir domowej niemocy dalej grasował na Stadionie Miejskim, mimo tego, że duma Kluczborka zagrała nawet niezłe spotkanie. Poszukiwanie osinowego kołka jednak dalej trwa…

 

(Pelek)