Były zawodnik MKS-u bez litości dla byłego klubu

Były zawodnik MKS-u bez litości dla byłego klubu

Polonia Bytom na MKS-ie Kluczbork od razu usiadła jak przysłowiowy szpak na czereśni. Spotkanie grane na monumentalnym PRL-owskim obiekcie przy Olimpijskiej zaczniemy jednak od tak zwanych podtekstów.

 

W barwach gości od pierwszej minuty wystąpił Michał Płonka (dzisiejszy solenizant), który ostatnie półtora roku spędził właśnie w Bytomiu. Dawid Wolny i Lucjan Zieliński z kolei, którzy stanowią teraz trzon drużyny gospodarzy, to byli gracze MKS-u. To nie będzie bez znaczenia w tej opowieści.

 

Wracamy na drzewo. Otóż zawodnicy w niebiesko-czerwonych strojach pierwsze 45-minut zakończyli sporym niedosytem. Przez dwa kwadranse regularnie kotłowali defensywą kluczborczan i trafiali, tyle, że nie do siatki.

 

Już w 5 minucie Dawid Sztekler uratował kolegów, choć po jego piąstkowaniu piłka odbiła się od poprzeczki. Główkował z rykoszetem od obrońcy Ukrainiec Rusłan Zubkov. Kolejny raz konstrukcja kluczborskiej świątyni sprawdzona została w 34 minucie.

 

Prawą stroną pociągnął Zieliński i jego “centro-strzał” zatrzymał się na słupku. Dobijał to wszystko z bliziutka Konrad Andrzejczak, lecz w dwustu-procentowej sytuacji posłał piłkę na wewnętrzną część poprzeczki i długo trzymał się za głowę.

 

W tej części zawodów już takich okazji nie było. Dotyczy to także ludzi Tomasza Chakiewicza, którzy jakby opanowali sytuację i odgryzali się całkiem ciekawie wyprowadzanymi kontratakami. Tyle jednak, że jedynym ich plonem były seryjnie wykonywane rzuty rożne.

 

W 57 minucie golem zapachniało po raz kolejny. Lewą stroną popędził Łukasz Zejdler i wyłożył idealnie futbolówkę Dawidowi Wolnemu, który był tylko sam przed Szteklerem. Tylko brak większego zdecydowania tego ostatniego nie doprowadził do otwarcia rezultatu.

 

Od tego też momentu spotkanie jakby siadło, a i jego poziom mógł pozostawiać wiele do życzenia. – Nie na takiej Polonii się wychowałem. To są trupy… – padło nawet podczas transmisji meczu na klubowym YouTube bytomian.

 

Dopiero w 70 minucie, chyba najlepszy w obozie miejscowych – Zejdler, doskonale obsłużył Zielińskiego, ten zrobił wszystko jak należy, ale mógł ciut lepiej, gdyż spudłował z 2 metrów. Przyjezdni też swoją okazję mieli, znakomitą.

 

W 77 minucie dostali oni rzut wolny, po którym piłka zleciała na 20 metr i nogę Dominika Lewandowskiego, który potężnie huknął z dystansu i bez namysłu. Szymon Gniełka wyciągnął się jak struna i sparował ten pocisk na słupek. Cały sportowy “Bytum” wrócił z dalekiej podróży.

 

Ostatnie 10 minut należało do ekipy Ryszarda Wieczorka. MKS-iaków pogrążył dwa razy wspomniany na początku Wolny. Najpierw głową, w 82 minucie, po bezbłędnej wrzutce z – nomen omen – wolnego Dominika Koniecznego i niewiele ponad 5 minut później, kiedy z zimną krwią wykorzystał jesienne w polu karnym rozkojarzenie rywala.

 

Przy okazji pan Dawid zabrał tytuł króla strzelców grupy III 3 ligi Marcinowi Przybylskiemu, który w tym meczu nie grał. To pomocnik MKS-u, jakby kto pytał. Taka podwójna “zemsta” się wychowankowi opolskiego Groszmalu przytrafiła.

 

(Pelek)