Odra dwa razy wychodziła z Puszczy

Odra dwa razy wychodziła z Puszczy

Podczas jednego z ostatnich treningów biało-czerwonych, urazu doznał filar ich defensywy i kapitan zespołu – Mateusz Kamiński. Ubytek popularnego “Kamyka” wymusił zmiany w składzie i zwolnił miejsce w obronie. 

 

Odra Opole na mecz z Puszczą Niepołomice wyszła więc po raz pierwszy w tym sezonie z doświadczonym i powracającym po kontuzji Piotrem Żemłą, a opaskę założył nie mniej wprawiony w bojach Tomas Mikinić.

 

Już w 2 minucie Mateusz Marzec sprawdził czujność Kewina Komara, ale golkiper przyjezdnych był na miejscu. Na następną próbę w wykonaniu gospodarzy czekaliśmy dokładnie do 45 minuty, kiedy to fajnie z lewej nogi huknął z dystansu Oskar Paprzycki i szkoda, że minimalnie obok.

 

Pomiędzy tymi wydarzeniami na placu gry zawody prowadzone były absolutnie na warunkach gości, którzy większą kulturę gry przełożyli na skuteczność. W 6 minucie blok obronny OKS-u jakby zbierał w polu karnym grzyby.

 

W tym momencie całkowicie osamotniony z lewej strony Jakub Bartosz dośrodkował tuż przed bramkę. W snookera zagrali sobie Dominik Kalinowski i Maksymilnian Tkocz, ale ostatnią bilę dostał pod kopyto Piotr Mroziński i weszło do siaty.

 

Drugiego gola MKS zdobył w minucie 31. Wcześniej po plerach Tomasza Wojcinowicza przejechał się Dawid Czapliński, zaś karnego bez najmniejszych problemów wykonał Lucjan Klisiewicz.

 

W tak zwanych międzyczasach, Kalinowski dwa razy ratował skórę kolegom. Obronił pikantnego szczura kapitana Puszczy – Jakuba Serafina oraz chytry strzał Mrozińskiego, zaraz po rzucie rożnym.

 

Podopieczni trenera Tomasza Tułacza (7 lat w Puszczy!, przyp. red.) mieli jeszcze dwie doskonałe okazje. Klisiewicz zawinął pięknego rogala minimalnie obok prawego słupka, zaś Serafin posłał pocisk wprost w Żemłę. Tak. W tej połówce 0:2, to był najniższy wymiar kary.

 

W 48 minucie jesienne zniewolenie dopadło gości. Futbolówka przefrunęła przez całą szesnastkę i wylądowała na lewej nodze Tkocza. Obrońca Odry złożył się podręcznikowo i z pierwszej piłki efektownie złapał kontakt. Komar frunął na lewy swój słupek, ale nie wylądował na czas. To było premierowe trafienie Maksa w barwach Odry.

 

Na odpowiedź czekaliśmy niespełna 10 minut. Wstrzelona “na aferę”  futbolówka spadła wprost pod nogi Wojcinowicza, który po ziemi odzyskał dwubramkowe prowadzenie. Tutaj Kalinowski mógł chyba zachować się lepiej, choć był nieco przysłonięty.

 

W 70 minucie znów Tkocz, tym razem w roli klasycznego napastnika, znów próbował zaskoczyć Komara, lecz ten pilnował krótkiego słupka i zagarnął piłkę. Chłopaki Piotra Plewni naciskali jednak jak potrafili i w 81 minucie przeprowadzili najładniejszą akcję całego meczu.

 

Na prawej stronie zatańczył Rafał Niziołek, uruchomił Mateusza Spychałę, a ten idealnie dośrodkował na głowę Marca i nadzieje odżyły na nowo! Kunktatorstwo rywala zostało skarcone, choć na trzecie wyjście z Puszczy lwa zabrakło zwyczajnie czasu, i szczęścia…

 

W 90 minucie kilkadziesiąt centymetrów przed linią bramkową z piłką minął się Żemło i całe Niepołomice w mig wróciło z bardzo dalekiej podróży do Opola. To była piłka meczowa na wagę remisu, jakże nieosiągalnego na początku spotkania.

 

(Pelek)