Coś z niczego, czyli jak MKS derby z Polonią wygrał

Coś z niczego, czyli jak MKS derby z Polonią wygrał

O prestiż w regionie, ale i o najspokojniejszą z możliwych zimę, walczyły w sobotę Polonia Nysa i MKS-u Kluczbork. Listopadowy napad zimy skutecznie odstraszył chętnych obejrzenia derbów Opolszczyzny w trzeciej lidze. Na trybunach przy Sudeckiej naliczyć można było… może 70 osób. 

 

Jaka pogoda – takie granie. Zrecenzował pierwsze minuty nasz specjalny na mecz wysłannik. Oznaczało to ni mniej, ni więcej, że wielkie widowisko to nie było. Sporo walki w środku pola i chyba z tyłu głowy najpierw myśl o nie zrobieniu sobie krzywdy. Będzie remis, to nikt nie straci i nikt nie zyska, a i sąsiedztwo w tabelce się zachowa.

 

Jedn wrzucił, drugi nie doszedł, piłka odbiła się od kępki… takie to było granie. Strzału w światło bramki oczywiście nie odnotowano. Niezłą okazję miał dla przyjezdnych Alan Jaworski, ale chyba nie spodziewał się dogrania piętą Marcina Przybylskiego i chybił. To tyle przez 45 minut.

 

Ten mecz się po prostu musiał odbyć, bo taki jest regulamin, ale idziemy o zakład, że gdyby nie musiał, obie ekipy podział puntów wzięłyby w ciemno. Znów z obu stron sporo było niedokładności, zaś spięć w szesnastce jak na lekarstwo. Trzeba też przyznać, że warunki do uprawiania futbolu były zgoła odmienne do tych, jakie czekają na biało-czerwonych w Katarze. To w jakimś stopniu usprawiedliwia sobotnich aktorów.

 

Kiedy wydawało się, że trzeba będzie już tylko naparzyć czaju, MKS-iacy przeprowadzili akcję na wagę zwycięstwa. Wszystko wydarzyło się w 88 minucie. Na czymś, co przypomniało trawę, wskutek faulu położył się Marko Zawada, ale dalej pociągnął to Przybylski i z wolnego pokonał Dariusza Szczerbala. Radość w obozie biało-niebieskich po końcowym gwizdku była taka, jakby wygrali mundial.

 

(Pelek)