Dlaczego trudno mnie podniecić?

Dlaczego trudno mnie podniecić?

Czy naprawdę tylko wynik się liczy? I przeczołganie się do następnego etapu? To jakby zdobyć w Milionerach gwarantowany tysiąc złotych, wykorzystując już przy trzech pierwszych, najłatwiejszych pytaniach wszystkie trzy koła ratunkowe. Wątpię, aby aktorskie umiejętności Huberta Urbańskiego i jego dobre wychowanie zdołały pokryć wyraz zniesmaczenia takim przebiegiem teleturnieju.

 

Tak, piję do naszego awansu na mistrzostwach w piłce. Oczywiście, że się z niego cieszę. Oczywiście, że nie podoba mi się styl, w jakim go osiągnęliśmy. No, ale gwarantowany tysiak to gwarantowany tysiak. Niezależnie, czy wyżebrany od losu, czy wywalczony husarską szarżą, zawsze kupisz za niego tę samą, określoną ilość przyjemności. Gdyby ktoś jednak uważał, że mimo wszystko powinienem cieszyć się bezkrytycznie, to na obronę swego malkontenctwa pokażę mu swój pesel.

 

Bo o ile mogę zrozumieć radość kibiców, dla których jest to pierwszy oglądany na bieżąco mundial, w którym Polacy dostąpili awansu, o tyle ja z racji wieku jestem już nieco zblazowany. Byle czym mi nie dogodzisz. Pamiętam przecież doskonale oglądany na własne, chłopięce oczy na czarno-białym telewizorze „Koral” mecz z Argentyną (3:2) i przecudowne gole Grzegorza Lato (2) i Andrzeja Szarmacha (1). Ten słynny mecz, którym na mistrzostwach w 1974
Orły Górskiego rozpoczęły swój lot na szczyt.

 

Pamiętam mistrzostwa 1978 (wciąż oglądane w czerni i bieli), na których również wyszliśmy z grupy, a potem też przegraliśmy 2:0 z Argentyną, lecz bramki Kempesa to była poezja w porównaniu z tymi z czwartku. Mam w pamięci hiszpańską wiktorię 1982 roku i słynny hat trick Zbigniewa Bońka w meczu z Belgią (tak, wciąż na czarno-białym ekranie). I nie zapomniałem mistrzostw w Meksyku w 1986, z awansem z grupy, choć z okrutnym laniem
zaraz potem od Brazylijczyków (0:4). Ale za to oglądanym na pierwszym w życiu kolorowym telewizorze marki „Helios”!

 

Sami zatem rozumiecie, że trudno mnie podniecić i jeśli chodzi o tegoroczny mundial, muszę szukać wrażeń specjalnych, stymulacji dodatkowych. Dlatego z nadprogramową stówką pędzę zaraz do bukmachera. Przebitka jest spora: mogę na tej stówce ugrać 1,2 tysiąca złotych. Jak więc widzicie, mimo że gderam na naszych, sapię na ich styl i burczę na brak waleczności, to wciąż jestem z nimi, wierząc, że z Francją wygrają.

 

Zbigniew Górniak