Kozacki mecz MKS-u Kluczbork

Kozacki mecz MKS-u Kluczbork

I co niedowiarki? Połykacie już klawiatury? Niedoczekanie wasze! Nigdy nie spadnie, MKS nigdy nie spadnie! No bo jak ma spaść, skoro bije wicelidera, i to jeszcze na jego terenie!?

 

Biało-niebiescy ze Ślęzą Wrocław rozegrali kapitalną połówkę zawodów, a i po zmianie stron pod Balonem “pokozaczyli”. Przez pierwsze 35 minut można było przecierać oczy ze zdumienia jak Adrian Błaszkiewicz (razy dwa) i Kacper Jóźwicki ładowali do siatki rywala.

 

Honory domu próbował pełnić João Passoni, obywatel dwóch paszportów, włoskiego i brazylijskiego, grający na pozycji napastnika i stający na głowie, żeby gości zatrzymać. To on zdobył oba gole kontaktowe dla miejscowych, a dogonił ich – już tylko Brazylijczyk – Alefe Lima.

 

Ostatni cios w 66 minucie zadał ludziom Grzegorza Kowalskiego Lucjan Zieliński i kluczborczanie, momentami szczęśliwie, ale dowieźli ten sensacyjny wynik. Pan Grzegorz był tym faktem na tyle zniesmaczony, że podobno nawet nie dał po meczu “grabuli” zwycięzcom.

 

Trenerska “bandyterka” Tomasza Chatkiewicza została zakończona. Układ byłych szkoleniowców MKS-u – Ganowicza, Furlepy i w sobotę właśnie Kowalskiego, coach-strażak rozmontował i nie dał sobie tej trójcy odebrać nawet punkcika. MKS wystrzelił w tabeli i opuścił w końcu krechę straszącą degradacją.

 

Nie, to nie koniec tej opowieści. Karma z “dzbana” wydostała się Bóg wiedzieć czemu na “oficjalce” Ślęzy. – Dzięki 1KS za support Kluczborka. Kogo jak kogo, ale przyjaciół nie pozostawia się w biedzie (koniec cytatu). No to wszystko jasne. Kowalski oddał mecz, uciekł do szatni i tyle. OK! 🙂

 

(Pelek)