Odra w Koronie

Odra w Koronie

Korona Kielce należy do tych przeciwników, którzy Odrze Opole zwyczajnie leżą. W ostatni piątek obie ekipy obchodziły jubileusz dziesiątego spotkania. Poprzednich siedem Odra wygrała i tyko dwa razy została bez punktów.

 

Jeśli dodamy do teg1o świetną serię kielczan, którzy nie przegrali sześciu ostatnich meczów wyjazdowych, to nic, tylko meldować się na trybunach. Hit sezonu na Oleskiej – tak rekomendował starcie z kandydatem do ekstraklasy oficjalny serwis opolskiego klubu. A, co!

 

– Ale gramy padakę. Nie wychodzimy z własnej połowy – napisał jeden z krewkich fanów przyjezdnych, kiedy wybrzmiał gwizdek na przerwę. Wielbicieli złocisto-krwistych zjawiło się zresztą w Opolu całkiem spore stadko, a że nie przyjechali wyłącznie opychać się “giętą”, więc atmosfera piłkarskiego święta przy Oleskiej była także ich udziałem.

 

Antybohaterem pierwszych 45-minut został niejaki Kyryło Petrow. Obrońca rodem z Ukrainy nim minęła minuta zobaczył pierwsze “żółtko”. Drugie i w konsekwencji “czerwień”, która odprowadziła go pod prysznic, kilka sekund przed końcem pierwszej połowy.

 

Minutkę wcześniej niebiesko-czerwoni objęli jak najbardziej zasłużone prowadzenie. Cały czas dominowali na boisku, wiec należało się. Gola do szatni wpakował gościom młodziutki Antek Klimek, który w polu karnym zakpił z defensywy i uderzeniem na długi słupek trafił drugi raz w tym sezonie. Tak, to ten sam, który ograł w Łodzi Widzew, gdyż jego złoty gol dał wtedy historyczną wygraną w Mieście Włókniarzy.

 

Osłabiona ekipa Leszka Ojrzyńskiego dostała po mordzie po raz drugi, zanim porządnie poprawiła żel na włosach. Epizod numer dwa rozpoczął się popisem Tomaśa Mikinića (tak, pisaliśmy już, że niezawodnego), który wpadł w pole karne i palnął do siatki obok bezradnego Konrada Forenca. 46 minuta i 2:0!

 

Oj, nie tak miało wyglądać gonienie Widzewa i Arki w klasyfikacji Fortuna 1. ligi. Kiedy coach “Koroniarzy” w 58 minucie dokonał od razu czterech zmian, jasnym stanęło, że są poważne kłopoty z wejściem na opolski festiwal. Wszystko jak krew w piach. Zaledwie 7 minut po tym, próbujący złapać kontakt goście nadziali się na klasyczną “konterkę”, po której wolny jak elektron Dawid Czapliński uderzył Kielce po raz trzeci.

 

Mimo takich tyłów rywal nie złożył broni. Stać go jednak tylko było na drobną korektę wyniku. W 84 minucie po ładnej akcji futbolówkę tam gdzie trzeba umieścił z bliska Adrian Danek i ustalił stan zawodów. OKS zwyciężył u siebie po raz pierwszy od 6 miesięcy, zaś Piotr Plewnia i jego ludzie awansowali na piąte miejsce w tabeli. Zostaną tam do soboty, albo i dłużej.

 

(Pelek)