MKS Kluczbork u siebie znów sparaliżowany

MKS Kluczbork u siebie znów sparaliżowany

Domowy bilans MKS-u Kluczbork, to po niedzieli trzy porażki i jeden remis. Tak, tak. Biało-niebiescy od początku sezonu wyjątkowo karcą swoich najwierniejszych fanów, przy okazji karcąc i siebie, gnijąc w środkowej strefie tabeli grupy III 3 ligi.

 

Drużynę Tomasza Chatkiewicza stać jak najbardziej na znacznie więcej, lecz muszą do cholery zacząć “trybić” na własnym terenie. Tym razem z kluczborskiej gościnności skorzystali futboliści wcale nie takiej mocnej Warty Gorzów Wielkopolski, którzy marzyli o dogonieniu kluczborczan. Dary hojnie przyjęli i zapakowali do autobusu trzy oczka.

 

W 25 minucie Marcin Przybylski trafił z wolnego po faulu na samym sobie i tak miało być. Cóż z tego, skoro natychmiast po wznowieniu gry od środka stan potyczki zrównał Karol Gardzielewicz, uderzając bez namysłu z dystansu. Cały misterny plan budować należało od początku. Plan na wygranie z Wartą, no bo z kim w Stobrawie wygrywać, jak nie z Wartą właśnie?

 

Po zmianie stron szturm na bramkę rywala przeprowadzili… goście. Tylko dzięki udanym interwencjom Dawida Szteklera, poznaniacy w Kluczborku nie prowadzili. Ba! W 58 minucie Olivier Lazar pozdrowił nawet poprzeczkę. Jedna okazja Bartosza Włodarczyka i jak zwykle aktywnego Przybylskiego, to było w drugiej połówce wszystko ze strony kluczborczan.

 

W 79 minucie grający całe życie tyłem do bramki, były zawodnik MKS-u, wielki jak nie wiadomo co Paweł Krauz, dostał podanie od Jakuba Dudy, wykonał półobrót i pogrążył gospodarzy na 2:1. – Wstyd!!! Zero taktyki, zero pomysłu. Gola strzela nam największe “drewno ” w lidze – padło na klubowym “Fejsie” w kwestii podsumowania tego widowiska.

 

Kurtyna.

 

(Pelek)