MKS zagrał w hokeja we Wrocławiu

MKS zagrał w hokeja we Wrocławiu

Załoga Tomasza Chatkiewicza pojedzie teraz do Wrocławia na spotkanie ze Ślęzą. Nie można w tej chwili znaleźć lepszego przeciwnika, żeby porządnie pograć w piłę. Tak pisaliśmy podsumowując ostatnie dokonania opolskich trzecioligowców. Mądrego warto posłuchać, co nie? Posłuchali…

 

Już go zwalniać chcieli, już twierdzili, że brał w ciemno króliki wyciągane latem z kapelusza, że źle im to futro tym latem wygłaskał… Ślęza może to już nie ta sama, ale to zawsze Ślęza, i do tego jeszcze wyjazd. MKS Kluczbork wgrał w środę pod Balonem i kopnął w cztery litery lokalnych “znafcuf” futbolu, którzy jeszcze trzy dni temu byli z drużyną – jedynie na złe.

 

Wygrał, to mało powiedziane. Biało-niebiescy pod Balonem gospodarzy rozstawiali po kątach. Do czasu. Pięć minut przed przerwą Marcin Przybylski (jak to dobrze, że MKS wciąż posiada etatowego egzekutora “karniaków”) rywala napoczął i poprawił w minucie 58. Już teraz zdradzimy tajemnicę wiary w tego zawodnika, gdyż w środowy wieczór ustrzelił hat-tricka.

 

Miejscowi byli w takim szoku, że zaraz po wznowieniu gry dopalił ich Dominik Lewandowski. Nokaut kurde psia mać. Mało! Kiedy dokładnie 10 minut po tym, czwartego gola wsadził ludziom Grzegorza Kowalskiego wspomniany wyże “Przybył”, krety-kanci klubu, zadeklarowali klęczącą pielgrzymkę do Częstochowy.

 

Końcówka spotkania to był istny cyrk. Na hokejowy wynik 4:5 porządnie zapracowali – Maciej Tomaszewski razy dwa i “samobramka” Adriana Błaszkiewicza, to dla ratowania honorów gospodarzy domu. Alan Jaworski był strzelcem gola na 5:1 dla przybyszy, w minucie 85. To właśnie od od tego momentu zaczęły się piłkarskie jaja we Wrocławiu.

 

(Pelek)