Na inaugurację wiosny Odra z punktem

Na inaugurację wiosny Odra z punktem

Pierwszy w tym roku mecz Odry o stawkę zaczął się totalnie nie tak jak powinien. Dwanaście minut wystarczyło Zagłębiu Sosnowiec, żeby objąć na Stadionie Ludowym prowadzenie. W roli głównej wystąpił Szymon Sobczak, który w 12 minucie zdobył swojego 12 gola w tym sezonie oraz inaugurującego piłkarską wiosnę w Fortuna 1. Lidze.

 

Niewiele brakowało, żeby napastnik miejscowych spartolił tę jedenastkę, gdyż jego intencję wyczuł Mateusz Kuchta, ale piłka wturlała się jakoś do bramki. Błysnęło, gruchnęło i to by było na tyle. Owszem, przewagę tak zwaną optyczną posiadali gospodarze, ale niewiele z niej wynikało. Przez pierwsze dwa kwadranse obie ekipy tylko po razie trafiły w światło bramki, zatem porywające widowisko to raczej nie było.

 

Sobczak ochotę do gry jednak miał, ale na drodze – tym razem skutecznie – stanął mu w 35 minucie Kuchta i minimalnie przestrzelił. Teatr dwóch aktorów nie mógł trwać w nieskończoność, bowiem arbiter Albert Różycki z Łodzi odesłał w końcu 22 ludzi do szatni na przerwę. Naprawdę, w tej części gry poderwać cztery litery z siedzonka nie za bardzo się dało.

 

Po zmianie stron goście, czyli nasi, zaczęli jakby z większą agresją, tyle, że następną doskonałą okazję znów mieli “Zagłębiacy”. W 57 minucie pod poprzeczkę uderzył Szymon Pawłowski i niewiele się pomylił. Chwilę po tym Piotr Plewnia zaczął zmieniać i zaczął od Mateusza Marca. Trochę późno, zważywszy fakt, że był to najskuteczniejszy zawodnik niebiesko-czerwonych całego okresu przygotowawczego.

 

I znów “Oderka” się poderwała, ale przyćmił jej zapędy wymieniany już tutaj dwa razy popularny “Sopel”. W 73 minucie przegrał pojedynek oko w oko z Kuchtą, ale było to kolejne już ostrzeżenie. Później znów na placu gry niewiele się działo. Ekipa Artura Skowronka najwyraźniej zadowolona zaczęła wieźć wynik, lecz nie warto było. W 80 minucie zawody stanęły na 180 sekund i po głębokiej analizie czerwoną kartkę ujrzał kapitan gospodarzy Dawid Gojny.

 

Dosłownie, jeszcze w tej minucie, to znaczy w 84, OKS przeprowadził błyskawiczną akcję, którą celnym strzałem zakończył Mateusz Kamiński. No to się sosnowiczanom porobiło. Stracili gola, zawodnika, sędzia doliczył 7 minut, Odra z pianą na ustach i teraz zamiast bronić wygranej, trzeba w osłabieniu dowieźć ten remis.

 

Tak też się stało. Opole zepchnęło Sosnowiec do głębokiej defensywy. Jeszcze w 89 minucie huknął z dystansu Krzysztof Janus, niestety niecelnie. Swoją szansę w 94 już minucie miał jeszcze Marzec, tym razem jednak obronną ręką wyszedł z tego Michał Gliwa. Sekundy przed końcem krew gospodarzom napłynęła do głowy, kiedy futbolówka dwa razy wylądowała na słupku. Okazało się, że wcześniej był spalony…

 

(Pelek)