Nowa “miotła” nie pomogła. Stal znów w plecy

Nowa “miotła” nie pomogła. Stal znów w plecy

Nic się nie zmieniło i kryzys dalej ma się w najlepsze. Czwartej porażki z rzędu doznali futboliści Stali Brzeg.

 

Zatrudniony w środku tygodnia Kami Rakoczy nie dopisał się do listy szkoleniowych osiągnięć, zwanych w środowisku piłkarskim efektem “nowej miotły”. Chodzi mniej więcej oto, że nowy coach, a raczej oczekiwania z nim związane, mobilizują i napędzają podupadłą po poprzedniku drużynę. Ta się dźwiga i wygrywa.

 

Niestety, żółto niebiescy polegli u siebie z ekipą, która rok temu o tej samej porze, przystępowała do rywalizacji w grupie lubuskiej 4 ligi. Stilon Gorzów Wielkopolski wbił brzeżanom dwa gole, a z tyłu zagrał na zero. Do siatki gospodarzy trafili – Emil Drozdowicz 38 i Maksym Bohdanow 73.

 

Stratę drugiego gola jeszcze jakoś można wytłumaczyć, gdyż “Stalowcy” od 60 minuty grali w dziesięciu, po tym jak “czerwień” zobaczył Miłosz Jaskuła. Przegrana boli podwójnie, ponieważ to właśnie Stilon był rywalem, którego bezwzględnie należało ograć, żeby opuścić strefę spadkową i zepchnąć tam właśnie jego.

 

Mało tego. Stal po sobocie ugruntowała katastrofalny bilans bramkowy – 4:15, najgorszy w grupie III 3 ligi, zaś ostatni raz weszło im 271 minut temu. – Tak “bezjajecznego” zespołu w historii Stali sobie nie przypominam. A chodzę na mecze od +20 lat… – skomentował na “Fejsie” niejaki Jan Brzeski, i to by było na teraz. 

 

(Pelek)