Oko za oko w Głogowie i remis Odry

Oko za oko w Głogowie i remis Odry

Chrobry Głogów i Odra Opole zamykali 12. kolejkę Fortuna 1. ligi. W tak zwanym międzyczasie, wskutek rozegranych wcześniej spotkań, OKS obsunął się na przedostatnie miejsce w tabeli.

 

Głogowianie do poniedziałkowych zawodów przystępowali ze znakomitą punktową serią na koncie. Z pięciu ostatnich spotkań wygrali cztery, a jedno zremisowali! No, i co z tego? Już pierwsza składna akcja opolan dała im w 4 minucie prowadzenie.

 

Wszystko odbyło się na prawej stronie, po czym Tomas Mikinić wyłożył futbolówkę Maciejowi Makuszewskiemu, który nie miał najmniejszego problemu z trafieniem do siatki. Cała akcja wyglądała jak na treningu, zaś “Maki” otworzył swój bramkowy dorobek w Opolu.

 

Radość z prowadzenia trwała niecałe 5 minut. Najpierw z dystansu po ziemi przymierzył Sebastian Steblecki, piłkę odbił Dominik Kalinowski, ale wprost pod nogi najlepszego strzelca miejscowych – Mateusza Bochnaka i wszystko zaczęło się niejako od początku.

 

Jak od początku, no to teraz Odra. W 16 minucie po długiej analizie VAR goście dostali rzut karny. Do piłki podszedł Mikinić i w swojej karierze z 11 metrów pomylił się po raz pierwszy. Strzelił po prostu słabo i Karol Dybowski obronił.

 

Naszych to jednak nie zdeprymowało i już w 21 minucie odzyskali kontrolę nad meczem. To był bardzo ładny gol Mateusza Marca. Dawid Czapliński wypatrzył go wchodzącego w pole karne, a on pięknie trafił z woleja. Dybowski jak pod hipnozą tylko delikatnie drgnął.

 

Z minuty na minutę optyczną przewagę zaczął uzyskiwać Chrobry, lecz niewiele z tego wynikało. No, może poza sytuacją z 34 minuty, kiedy Steblecki niemalże z linii bocznej i tuż przy słupku próbował pokonać Kalinowskiego, ale strzelił prosto w niego.

 

W tej części mogło jeszcze paść po golu, ale w roli głównej wystąpili obaj golkiperzy. Bombę pod poprzeczkę Mikinića efektownie wypiąstkował Dybowski, zaś Kalinowski fantastyczną struną dał sobie radę z piekielnie silnym uderzeniem Mateusza Machaja.

 

Jak można było przypuszczać, ludzie Marka Gołębiewskiego łatwo broni nie złożą i po przerwie ruszą. Efektem tego było zamknięcie niebiesko-czerwonych jak w zamku, ale oprócz seryjnie bitych kornerów i małych kociołków pod opolską świątynią, przynosiły one tylko statystyczne żniwo. W 60 minucie było ich po stronie miejscowych aż 12!

 

Oczywiście wyrównanie padło z pola. W minucie 62 na linii 16 metrów zaczął tańczyć Steblecki, w końcu przełożył sobie piłkę na prawą nogę i posłał szczura tuż przy prawym słupku. Kalinowski chciał to złapać, ale weszło i przy Wita Stwosza zrobiło się 2:2. Zresztą całkowicie zasłużenie.

 

Drużyna w pomarańczowo-czarnych strojach nie zwalniała tempa i nadal była stroną dominującą – z posiadaniem piłki 61-39%. Znów szalał Steblecki, bardzo groźny był kierujący całością Machaj. Minuty płynęły, a klarownych sytuacji do postawienie kropki nad “i” zwyczajnie brakowało.

 

Ustawiona na kontrę Odra dosyć skutecznie wybijała rywala z uderzenia. Czas pracował dla Opola, jeśli wyjazdowy remis uznać należy za sukces. Chrobremu z każdą chwilą ewidentnie kończyły się pomysły na zdemontowanie czujnej defensywy gości.

 

Żeby tylko… W końcówce to Odra bliższa była wygranej, ale spudłował Mikinić, a strzał Konrada Nowaka z bramkowej linii wybił w ostatniej chwili Michał Michalec. Ten sam Michalec w ostatniej akcji spotkania mógł zostać jego bohaterem, ale Kalinowski dokonał cudu i powstrzymał go nogami.

 

(Pelek)