Półfinałowy walec o nazwie ZAKSA
Rekomendowanie tego starcia pozbawione było jakiegokolwiek sensu. Mecze Jastrzębskiego Węgiel i Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, to takie polskie, a teraz europejskie – Gran Derbi!
Tym razem stawką jest rozłożony na dwa starcia finał Ligi Mistrzów. Kędzierzynianie bronią tytułu sprzed roku, który wywalczyli kosztem mistrzostwa Polski, które zgarnął Jastrzębski. Finał europejskiego czempionatu nie będzie inny, tylko polsko-włoski. W drugim półfinale mierzą się bowiem zeszłoroczny finalista tego turnieju, Trentino Volley, ze zdobywcą Pucharu Włoch, Sir Safety Perugią.
Na środowy wieczór zakupiliśmy zatem osiem kilo popcornu i kilkanaście litrów tego i owego, do picia. Powiedzieć o tym szlagierze to, że z dużej chmury spadł mały deszcz, to nic nie powiedzieć. ZAKSA grała poezję siatkówki w każdym calu, a to barwne stwierdzenie zaczerpnęliśmy z Twittera klubu, ale tak właśnie mieliśmy napisać.
Gospodarze przez niecałą godzinkę ugrali raptem 34 punkty. Zbierać takie baty (do 20 i 14) na własnym parkiecie i to jeszcze w klubowym półfinale mistrzostw Starego Kontynentu… Można! W trzeciej odsłonie miejscowym ani razu nie udało się wyjść na prowadzenie. Semeniuk i Śliwka bombardowali jak ta lala, pomagał Smith, przedzierał się Kaczmarek.
Kiedy na tablicy pojawiło się 14:9 dla gości, powolutku zaczęliśmy zakręcać butelki. Na naszym czasomierzu była dokładnie 21.12 (mecz rozpoczął się o 20.00). W tym momencie mistrz Polski przypomniał sobie po co wychodził na parkiet, no i miał w pace Fornala. Jego as serwisowy i 13:14 przywróciły życie gospodarzom. Były to jednak ostatnie ich podrygi.
Końcówka trzeciego i ostatniego jak się okazało seta rozwiała wszelkie wątpliwości, których tego wieczora nikt mieć tak naprawdę nie powinien. Wygrana 25:20 i deklasacja lidera tabeli Plus Ligi – to tak dla dodania rywalowi otuchy – stała się faktem. Hit hitów trwał raptem 83 minuty. Rewanż już 7 kwietnia w Kędzierzynie-Koźlu. Strach się bać!
(Foniak)