Polonii do wygranej zabrakło pół włosa
Prawdziwy mecz w Gorzowie Wielkopolskim zaczął się tak naprawdę wtedy, kiedy w 71 minucie pomocnik miejscowych Karol Gardzielewicz jako pierwszy napoczął opolskiego beniaminka.
Polonia Nysa dzielnie stawała przeciwko Warcie, ale piłka jest grą czasami bardzo niezasłużoną. No, bo co by było, gdyby strzał z pierwszej połowy Michała Zimona zamiast w siatce, wylądował na słupku?
Ekipa Łukasza Czajki zwarła szeregi i napędziła rywalowi porządnego pietra. Już w minucie 81 Alan Majerski z karnego wyrównał stan zawodów, a na minutę przed końcem, miejscowych pogrążył Krystian Pabiniak. W tym momencie na “symulce” tabeli III grupy 3 ligi nysanie ocierali się o podium.
Tak, to nieprawdopodobne, ale jednak prawdziwe. “(F)Warciarze” zdołali to posprzątać w – bagatela – 6 (słownie: szóstej) minucie doliczonego czasu gry. Zmiennikiem i zarazem opatrznościowym jokerem okazał się dla gospodarzy niejaki Paweł Krauz.
Tak zwana “Ibra-wieża” z MKS-u Kluczbork, tym razem wytrzymała ciśnienie i z jedenastu metrów wygrała pojedynek z Dariuszem Szczerbalem. Jeśli ktoś w tym momencie płakał, to był prawdziwym mężczyzną.
(Pelek)