Ratownicy wodni z Opola podjęli strajk

Ratownicy wodni z Opola podjęli strajk

Oj, nie ma coś ostatnio szczęścia Wodna Nuta. Po incydencie tak zwanym kałowym, jest następny. Tym razem już jak najbardziej przyziemny i poważny, choć także chodzi o czynnik ludzki. Otóż – mamy dość! – wykrzyczeli opolscy ratownicy wodni.

 

Generalnie liczba ratowników na basenie Akwarium oraz w wyżej wymienionej niecce jest skąpa. Nie chcą robić i trudno się im dziwić. Oczywiście, że chodzi o pieniądze, jeśli się strajkuje. Taki jest podstawowy postulat tej grupy zawodowej, wąskiej bo wąskiej, ale jakże odpowiedzialnej. No, bo kto skoczy na ratunek Kowalskiemu? Przecież nie pracownik opolskiego MOSiR-u, zarządcy obu obiektów.

 

To jeszcze nic. A jak takiego delikwenta nie uda się odratować na czas i pójdzie na tamten świat? Fakty są takie, że pan lub pani prokurator pierwsi na tapetę biorą… właśnie takiego ratownika. Bujamy? W ciągu ostatnich czterech miesięcy utonęły na basenach w Polsce trzy osoby – Kraków, Oświęcim i Władysławowo. Jak myślcie, komu postawiono zarzuty?

 

Nieumyślne spowodowanie śmierci i zakaz wykonywania zawodu. Tak to się z reguły kończy. – I to wszystko za najniższą w Polsce tak zwaną “krajową” – dodają zgodnym chórem opolanie. Dyrekcja obiektów – jak twierdzą – ma ich w głębokim poważaniu, a postulaty leżą. Cztery tysiaki brutto na głowę, roczna weryfikacja pensji o stopień inflacji i co bardzo ważne – gwarancja opieki prawnej, kiedy dojdzie do tragedii.

 

Dużo to, czy mało, nie nam osądzać, gdyż kompletnie nie znamy realiów tej pracy w Opolu. Co ciekawe, ratownicy żądają rzetelnego wykonania badań czynników szkodliwych na basenie, to znaczy ilości tlenu, poziomu hałasu, stężenia chloru, prawidłowego oświetlenia, itp. To też czynnik sprzyjający utonięciom.

 

Póki co, nie pojawili się z różnych powodów w pracy i obiekty zamknięto. Piłeczka, a w zasadzie koło ratunkowe, jest teraz po stronie MOSiR-u. Strajkujący podkreślają, że ludzie topią się w ciszy… Warto to zapamiętać.

 

(Szyde)