Stal idzie po Guinnessa

Stal idzie po Guinnessa

Ależ absolutnie nie o piwo tej zacnej marki nam chodzi. Zresztą, siatkarze Stali Nysa nie zasłużyli nawet na lokalnego sikacza, choć leżącego kopać nie zamierzamy. Po prostu, trzeba to sobie jasno powiedzieć: PlusLiga to nie jest miejsce, w którym nysanie cokolwiek zdziałają i lepiej żeby zawczasu zaczęli myśleć – powiedzmy – długofalowo.

 

No, chyba, że zamierza się ustanowić rekord. 361 dni bez zwycięstwa we własnej hali musi budzić uwagę pana Guinnessa. Wychowywanie swojego kibica na serii porażek skończy się katastrofą w postaci pustych trybun, ponieważ fan siaty to nie jest kibol kopanej, który herb klubu z reguły ma głęboko wytatuowany. Lepiej wygrać piąty z rzędu mecz w czwartej lidze, niż żadnego w elicie, do której się zwyczajnie nie pasuje. Jest to tym bardziej przykre, że swoją kasę władowała w klub spółka PSG, o czym pisaliśmy całkiem niedawno. I co? I nic.

 

Jak nie idzie, to nie idzie. Tym razem na nyskim parkiecie zatańczył Aluron Warta Zawiercie, który zwyciężył 3:1, ale w sumie to bez znaczenia. Nasza ekipa jest “czerwoną latarnią” ligi i każdy rywal będzie w starciu z nią faworytem. – W tamtym sezonie byliśmy drużyną piątego (przegranego) seta. Po tym zostaniemy drużyną jednego seta. I to najlepiej świadczy o rozwoju i możliwościach tej drużyny – napisał jeden użytkowników strony klubu, widać zainteresowany przyszłością piłki siatkowej w Nysie. I to w zasadzie byołby na tyle.