Stal Nysa rozbiła beniaminka, bo tak miało być

Stal Nysa rozbiła beniaminka, bo tak miało być

Ostatni w tabeli Plus Ligi BBTS Bielsko-Biała, na papierze nie miał co w Nysie szukać. Okazało się, że w rzeczywistości także. Beniaminek rozgrywek był więc tylko tłem dla PSG Stali, która w piątek spokojnie wydrążyła wynik. 

 

Przy stanie 11:4 w pierwszym secie, o czas na ogarnięcie się poprosił holenderski trener Harry Brokking. Wassim Ben Tara był jednak dalej wielkim problemem gości. Nie dość, że walił z ataku, to jeszcze potrafił postawić blok. Swobodny lot nysan, którego pilotaż przejął w końcówce Kamil Kwasowski, skończył się wysokim lądowaniem 25:14.

 

Odsłona numer dwa już takich fajerwerków nie przyniosła. Rozegrał się Węgier Roland Gergye, ale też i nasi dostarczali punkty rywalowi psując regularnie zagrywki. Z czasem wszystko znów weszło na właściwe tory. Bielszczanie po jedenastym punkcie zaczęli mieć kłopot z pozyskiwaniem następnych “oczek”, a “Kwasowi” i Benowi tylko w to graj. 25:18 i rozpoczęła się operacja “ostatni”.

 

Nie, tego wieczora w Hali Nysa nie mogło się wydarzyć nic nieoczekiwanego. Przyjezdni wprawdzie nawiązali równorzędną walkę, głównie dzięki skutecznym atakom Wojciecha Sieka, lecz ani razu nie zdołali objąć prowadzenia. Mimo wszystko była to najcięższa przeprawa gospodarzy względem BBTS-u.

 

Partia długo toczyła się na styku, no ale w obozie gospodarzy był jeszcze jeden człowiek, który w odpowiednim momencie potrafił pociągnąć. Michał Gierżot wyprowadził Stal na 20:14 i już żaden kataklizm nie był w stanie zmienić oblicza meczu, tego meczu. Z kosmetycznymi problemami w samej końcówce, po ataku Tary “Stalowcy” wygrali seta do 21 i pewnie całe zawody 3:0.

 

(Foniak)