Pewna wygrana Odry w Chojnicach, choć dreszczyk był

Pewna wygrana Odry w Chojnicach, choć dreszczyk był

Pierwsze skrzypce w orkiestrze Odry Opole, której w to zniewalające niedzielne popołudnie przyszło mierzyć się z Chojniczanką w odległych Chojnicach, grał od początku Konrad Nowak.

 

W ciągu 20 minut niebiesko-czerwoni stworzyli sobie trzy doskonałe sytuacje, wszystkie z udziałem naszego pomocnika. Najważniejsza była ta z 12 minuty, ponieważ to po jego akcji na prawej stronie i wykładce na 5 metr Dawidowi Czaplińskiemu, Opole objęło prowadzenie.

 

90 sekund wcześniej Nowak cudownie opanował piłkę i przymierzył z narożnika pola karnego. Byli tacy, którzy już widzieli futbolówkę w okienku. W minucie 18 z kolei, na lewej stronie obsłużył go Mateusz Spychała, ale Konrad chyba niezbyt czysto trafił w piłkę, która minęła prawy słupek.

 

Generalnie Odra w pełni kontrolowała to, co się na trawie dzieje. Ekipa prowadzona przez Tomasza Kafarskiego sprawiała wrażenie, jakby coraz bardziej spowijało ją babie lato. Naprawdę, w tej części gry tylko Adam Ryczkowski coś tam próbował, ale nad bramką. Rywala napocząć i rywala poprawić! Mówisz? Masz!

 

W 30 minucie na parkiet wszedł Mateusz Marzec. Najpierw ze środka pociągnął “Czapla”, ale padł ścięty. Sędzia słusznie puścił grę, piłkę przejął Michal Klec i uruchomił Marca w październiku. Nóżka na jednym obrońcy, bioderko na drugim i fenomenalny strzał dający naszym 2:0. Noo… Taki OKS, to aż się chce oglądać!

 

Do końca tej części gry czarowali nas jeszcze wspomniany już Klec, znów Nowak, a i Marzec jeszcze by co pokręcił. Gdyby jedna z tych okazji weszła, na miejscowym MKS-ie można by nastawiać wodę na herbatę i pakować klamoty do autokaru. Przed zejściem na przerwę widać było, że pod stołkiem “Kafara” już ktoś podkładał zapałki.

 

Trzy zmiany mówiły same za siebie. Z placu boju zszedł między innymi poruszający się jak monument, kiedyś kluczborski – Patryk Tuszyński. Ale żeby Chojnice ruszyły jak pod Stalingradem… “Chojna” grać (wiadomo co dalej)!, ryknęło w końcu z całkowicie jakby wymarłych trybun. Nie nasz problem.

 

Czapliński w tym samym czasie znalazł się bardzo blisko bramki rywala. Było huknąć między uszami byłemu koledze z drużyny Mateuszowi Kuchcie, a nie szukać Kleca! “Chojna” dwa lepiej gra! – poszerzali repertuar najwierniejsi fani miejscowych.

 

Dopiero w 66 minucie można było zadrżeć. Z 16 metrów bombę na naszą “świątynię” posłał wprowadzony na zamianę David Niepsuj, lecz Artur Haluch efektownie wypiąstkował. Ufff…

 

Niestety. W 72 minucie padł kontaktowy gol z niczego. Ot, ładnie się złożył i zawinął rogala Robert Janicki i piłka odbijając się od słupka, precyzyjnie wturlała się do siatki. W 76 minucie tego samego Janickiego jakoś nogami zatrzymał Haluch. W 80 minucie Szymon Drewniak pomylił się o milimetry. Oj, krew z wątroby gospodarzy zaczęła się ewidentnie sączyć.

 

Tampon opolskiej defensywy był jednak szczelny i nic już się wielkiego nie wydarzyło, choć spotkanie przedłużono o prawie 9 minut. Na koniec taka ciekawostka. Dacie wiarę, że Chojniczanka przegrała czwarty mecz w takich samych rozmiarach 1:2?

 

“Oderka” pod wodzą Adama Noconia wywalczyła już cztery punkty i opuściła farbowaną na bordowo strefę Fortuna 1. ligi, oddając w niej miejsce niedzielnemu rywalowi.

 

(Pelek)